Blog Gospodarka News Prawo Rekreacja

Legalny zakup marihuany rekreacyjnej w Europie – Holandia vs. Hiszpania

Legalny zakup marihuany rekreacyjnej w Europie – Holandia vs. Hiszpania 9 listopada 20174 komentarze

Choć marihuana jest zdekryminalizowana w szeregu państw europejskich, to jedynie w dwóch spośród nich możemy ją legalnie kupić niczym w sklepie – kraje te to Holandia oraz Hiszpania. Z dzisiejszego wpisu dowiecie się, jak wygląda legalny rynek rekreacyjnej marihuany w Europie i jakie rozwiązania przyjęły powyższe kraje. Zapraszam do lektury!

W tym roku miałem okazję odwiedzić zarówno Holandię (któryś już raz z rzędu), jak i Hiszpanię (po raz pierwszy). Miałem więc okazję sprawdzić obecną sytuację jeśli chodzi o legalne kupowanie marihuany w tych krajach. Poniżej dowiecie się, jak kupowanie legalnej marihuany wygląda w Holandii a jak w Hiszpanii, jakie są różnice pomiędzy rozwiązaniami przyjętymi w tych krajach, a także jaka jest moja opinia na ich temat.

Holandia, czyli królestwo coffeeshopów

Choć technicznie rzecz biorąc marihuana nie jest w Holandii legalna (jest jedynie zdekryminalizowana), to przechadzając się ulicami w centrum Amsterdamu ciężko jest nie odnieść takiego wrażenia – dosłownie co parę metrów mijamy kogoś palącego jointa na środku ulicy. Holenderska polityka względem narkotyków opiera się na dwóch założeniach. Po pierwsze, przyjęto, że przyjmowanie narkotyków to kwestia zdrowia publicznego, nie zaś działalność kryminalna. Do drugie zaś wprowadzono podział na narkotyki miękkie oraz twarde – do tych pierwszych należy marihuana, haszysz, środki uspokajające i tabletki nasenne, cała reszta substancji uznawana jest zaś za narkotyki twarde. Holendrzy przyjęli politykę, zgodnie z którą używanie miękkich narkotyków nie są ścigane, chcąc zaś odebrać grupom przestępczym zyski z handlu nimi zdecydowano o nieegzekwowaniu zakazu sprzedaży niewielkich ilości marihuany i haszyszu, pod warunkiem jednak, że handel ten odbywa się w sposób kontrolowany przez rząd. W ten sposób w latach 70. XX wieku powstały pierwsze coffeeshopy, czyli kawiarnie, w których można zakupić niewielkie ilości marihuany oraz haszyszu – jednorazowo do 5 g na osobę. Coffeeshopy zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu i w szczytowym roku 2007 w całej Holandii było ich ponad 1500. Od tego czasu podjęto szereg działań mających ograniczyć liczbę coffeeshopów i obecnie ich liczba oscyluje w granicach 650-700 w całej Holandii, z czego około 1/3 zlokalizowana jest w samym Amsterdamie. Jak wyglądają zakupy w coffeeshopie?

IMG_8336
Do coffeeshopu może wejść z ulicy każda pełnoletnia osoba.

Coffeeshopy na pierwszy rzut oka przypominają zwykłe puby i kawiarnie. Choć różnią się znacznie pomiędzy sobą, to mają jednak szereg cech wspólnych. Do coffeeshopu, za wyjątkiem miast przygranicznych, wejść może każda osoba z ulicy – jedyny warunek to ukończone 18 lat oraz poświadczający to dokument. W środku znajdziemy ladę z „menu”, z którego możemy wybrać jeden (lub kilka) spośród wielu oferowanych gatunków marihuany oraz haszyszu importowanego z różnych stron świata. W niektórych coffeeshopach można również zakupić space cakes, czyli ciastka z marihuaną. Od 2013 roku coffeshopy nie oferują za to koncentratów, które zostały wówczas oficjalnie zakazane w Holandii. Obsługuje nas budtender, czyli barman sprzedający zioło. Ceny wahają się od 9 do 20 EUR za gram marihuany oraz od 8 do nawet 80 EUR za gram haszyszu – wszystko zależy to oczywiście od jakości i mocy kupowanego materiału.  Wewnątrz coffeeshopu możemy legalnie zapalić skręta, warunkiem jest jednak to, że nie będzie on zawierał tytoniu – to efekt ustawy zakazującej palenia tytoniu w kawiarniach i restauracjach. W praktyce jednak część coffeeshopów przymyka jednak oko na jointy z tytoniem. Niektóre coffeshopy oferują także bonga oraz podstawowe akcesoria (młynki, bletki, zapalniczki itd), w ostatnich zaś latach coraz częściej spotykam się również z możliwością wypożyczenia waporyzatora. W praktyce coffeeshopy oferują więc bardzo łatwy dostęp do legalnej marihuany i są tłumnie odwiedzane przez turystów, co z jednej strony jest źródłem irytacji części holendrów, a z drugiej strony źródłem zysku dla coffeeshopów oraz pośrednio dla holenderskiego rządu. Przechadzając się ulicami Amsterdamu ciężko jest nie odnieść wrażenia, że marihuana jest dostępna na każdym kroku, co wielu osobom umiarkowanie się podoba. Moje ulubione coffeeshopy to Grey Area, 1e Hulp, Mark&Co oraz Kadinsky – tam moim zdaniem można trafić na najbardziej smakowite kąski 😉

Konopie - wszystko mnie w nich zaskakuje! A najbardziej fakt, że nawet palenie odeszło do lamusa. Teraz na "topie" jest waporyzacja - zatem jeśli zdarza Ci się palić, to zobacz, jak konsumuje się zioła w XXI wieku. A jeśli nie, to wróćmy do tematu...

Hiszpania, czyli prywatne cannabis cluby

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w Hiszpanii. W kraju tym nie ma coffeeshopów otwartych dla wszystkich pełnoletnich użytków, zamiast tego istnieje gęsta sieć prywatnych cannabis clubów, których członkowie mogą legalnie hodować, kupować i spożywać marihuanę wewnątrz klubu. Kluby te są zamknięte dla osób z zewnątrz – wstęp do nich mają jedynie zarejestrowani członkowie, którym wydawane są specjalne karty. Powstanie cannabis clubów w Hiszpanii to efekt wykorzystania luk istniejących w hiszpańskim prawie – obecnie hiszpański rząd jest świadom istnienia tych luk, nic jednak nie robi w celu ich załatania i zdelegalizowania klubów, wychodząc zapewne z założenia, że zdecydowanie lepiej jest mieć handel marihuaną pod kontrolą. W świetle hiszpańskiego prawa marihuana jest bowiem jedynie zdekryminalizowana, zaś handel nią stanowi przestępstwo. Rzecz w tym, że cannabis cluby oficjalnie nic nie sprzedają, a jedynie zapewniają legalny dostęp do marihuany swoim członkom, którzy w zamian wspomagają je datkami. Wewnątrz klubu nie dochodzi do transakcji sprzedaży marihuany za pieniądze, zostało to obmyślone inaczej. Jak więc w praktyce wygląda kupowanie marihuany w cannabis clubie i jak zostać jego członkiem?

IMG_9183
Wnętrze G13 Cannabis Club.

Pierwsze o co należy zadbać to członkostwo w klubie – bez tego nie damy rady przekroczyć jego progu, nie wspominając już o zakupieniu marihuany. Kluby różnią się pomiędzy sobą znacznie jeśli chodzi o łatwość zdobycia statusu członka. W niektórych klubach zdobycie takiego statusu jest bardzo łatwe – wystarczy skontaktować się klubem np. poprzez Facebook’a i po prosić o zaproszenie – bez zaproszenia nie zostaniemy przyjęci do absolutnie żadnego legalnie działającego cannabis clubu. Wówczas e-mailem otrzymujemy zaproszenie, z którym zjawiamy się w klubie. Na wejściu musimy  przejść krótki wywiad (czy jesteśmy użytkownikami rekreacyjnymi czy medycznymi, ile planujemy miesięcznie zużywać itd.), musimy też z góry uregulować roczną opłatę członkowską (20-50 EUR) i posiadać ważny dokument tożsamości. Wówczas zostajemy członkiem klubu, dostajemy ważną przez rok kartę i możemy wejść do środka. To najprostsza ścieżka, która umożliwia zostanie członkiem każdemu, kto się o to nieco postara. Niektóre kluby komplikują jednak drogę do członkostwa, co ma ograniczyć liczbę turystów – możemy spotkać się z wymogiem bycia poleconym przez jednego z  zarejestrowanych członków klubu, wymogiem mieszkania (posiadania adresu) w Hiszpanii lub koniecznością odczekania kilku tygodni na wydanie karty członkowskiej – tutaj nie ma reguły i wszystko zależy od klubu. Kiedy jednak jesteśmy już członkiem klubu i wejdziemy do środka, wówczas do naszej dyspozycji jest tzw. dispensary, czyli miejsce, w którym możemy dostać marihuanę. Słowo „dostać” jest tu kluczowe – za marihuanę nie płacimy bowiem budtenderowi, zamiast tego wpłacamy w kasie pieniądze jako datek na działanie klubu. Wówczas dostajemy elektroniczny token, który jest skanowany przez budtendera – widzi on, ile wnieśliśmy na rzecz klubu i może nam „dać” proporcjonalną do tego ilość marihuany. Kto inny bierze pieniądze, kto inny wydaje zioło – w ten sposób nie ma żadnego handlu. Sprytne, prawda? 😉 W klubie, którego jestem członkiem (G13 Cannabis Club w Barcelonie) ceny wahają się o 9 do 16 EUR za gram marihuany oraz od 9 do 26 EUR za gram haszyszu. Co ciekawe, w hiszpańskich cannabis clubach możemy nabyć również koncentraty – ich ceny wahają się od 50 do 100 EUR za gram, w zależności od typu koncentratu. Kupić możemy znacznie więcej niż w Amsterdamie – miesięcznie możemy legalnie nabyć do 50 g marihuany oraz do 50 g ekstraktów. Oficjalnie nie możemy za to wynosić materiału poza klub – może to skończyć się mandatem w wysokości 600 EUR. Rzecz jasna nikt tym się nie przejmuje, zaś sytuacje, w których policja sprawdza członków klubu po wyjściu z niego są niezwykle rzadkie, niemniej jednak teoretycznie są możliwe. W związku z tym kluby nieoficjalnie doradzają wynoszenie marihuany/haszyszu/koncentratów w bieliźnie, oficjalnie zaś przestrzegają przed wynoszeniem ich na zewnątrz. Model hiszpański jest więc w dużej mierze zorganizowany z przymrużeniem oka i faktycznie wykorzystuje luki w istniejącym prawie. Działa jednak bardzo dobrze – kto chce, ten legalnie kupuje marihuanę, zaś na ulicach dużo rzadziej niż w Holandii spotkamy osoby palące jointy jak gdyby nigdy nic.

Który model jest lepszy?

Jeśli chodzi o rozwiązania prawne to z punktu widzenia konsumenta rozwiązania holenderskie są teoretycznie rzecz biorąc wygodniejsze. Z drugiej jednak strony, holenderskie coffeeshopy, a przynajmniej ten najlepsze i najbardziej popularne, są zazwyczaj tak zatłoczone przez turystów, że cieżko w nich znaleźć wolne miejsce. Sam materiał również często jest skrojony pod turystów i w niektórych coffeshopach z jego jakością bywa rożnie. W Hiszpanii z kolei trzeba nieco bardziej natrudzić się aby zostać członkiem cannabis clubu, jednak jest to rekompensowane fajniejszym klimatem wewnątrz klubu, lepszą jakością materiału oraz zdecydowanie mniejszą ilością turystów. Jednym słowem – mi osobiście rozwiązania hiszpańskie bardziej przypały do gustu.

m

Pobierz darmowego eBooka "6 kroków do lepszej waporyzacji" i przekonaj się, jak wejść na wyższy poziom konsumpcji Twoich ulubionych ziół.

* pola wymagane
Klikając "pobierz eBooka" zgadzasz się na otrzymywanie ode mnie wiadomości na podany adres oraz na bezpieczne przetwarzanie Twoich danych osobowych przez High Experts sp. z o.o.. zgodnie z Polityką Prywatności.


okładka ebooka

Autor:

vapo3

VapoManiak, wielki fan waporyzacji, kolekcjoner i  niezależny recenzent waporyzatorów. Masz pytanie? Napisz do mnie lub zostaw komentarz – odezwę się! Zapraszam też na grupę na Facebooku: Waporyzacja Ziół Leczniczych, gdzie otwarcie dzielę się swoją wiedzą i odpowiadam na bieżące pytania. 

4 comments

    1. Wybacz, że odpowiadam dopiero teraz. W Czechach sytuacja jest inna – tam jest dekryminalizacja i można posiadać niewielkie ilości, nie ma natomiast oficjalnej sprzedaży. Czyli państwo woli oddać wpływy z obrotu suszem grupom przestępczym. Dokładnie taka sama sytuacja jest w Portugalii.

  1. Ech… Łezka się w oku kręci… Dzięki za wyczerpujące info. 🙂 A w takiej Hiszpanii to… choćby bykiem się urodzić się to warto…. 😉

    1. Heh, zawsze uwielbiałem Holandię pod kątem wyluzowanego prawa, natomiast w obecnej sytuacji Hiszpanią jawi się o wiele bardziej zachęcająco – ciepłe morze, palmy, genialne jedzenie… 🙂

Skomentuj Fokus Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Wejdź na wyższy poziom waporyzacji

 

Podobają Ci się moje recenzje i opinie na temat testowanych waporyzatorów? Chcesz dowiedzieć się więcej i być na bieżąco? Zapisując się do newslettera:

 
    •  - otrzymasz najświeższe informacje ze świata waporyzacji

    •  - jako pierwszy dowiesz się o najlepszych promocjach i konkursach!

              • Tylko i wyłącznie wartościowe treści :)

* pola wymagane

Klikając "Zapisz się!" wyrażasz zgodę na wysyłkę wiadomości na podany adres oraz przetwarzanie swoich danych osobowych w celach marketingowych przez High Experts sp. z o.o.. Wiem, że zgodę w każdej chwili mogę wycofać. Administrator gwarantuje że moje dane są bezpieczne i nigdzie nie udostępniane."