Przed Wami recenzja Waporyzatora Fenix 2 – pierwszego waporyzatora chińskiej marki Weecke aspirującego do segmentu premium. Po bardzo udanym Fenix Mini byłem niezwykle podekscytowany. Czy ponad dwukrotnie droższy Fenix 2 sprostał moim oczekiwaniom? Czy jest wart swojej ceny? Dowiecie się z mojej recenzji!
Szczerze mówiąc, początkowo nie byłem fanem waporyzatorów marki Weecke. Pierwszy Fenix moim zdaniem był raczej kiepski i nie dawał zbyt dobrej pary, podobnie Fenix Svaty – oba urządzenia dość szybko, po krótkich testach, podarowałem znajomym.
Gdy więc pojawił się Fenix Mini Waporyzator byłem dość sceptyczny. Szybko jednak przekonałem się do tego modelu i do dziś uznaję go za jeden z najlepszych waporyzatorów z segmentu poniżej 500 zł. Na marginesie, model ten stał się ogromnie popularny w Polsce i jego cena spadła to niesamowitego poziomu – obecnie możecie kupić go w VapeFully za zaledwie 219 zł!
Gdy więc usłyszałem o Fenix 2, który miał być mocnym wejściem firmy Weecke w segment premium, byłem mocno podekscytowany. Gdzieś w internecie natrafiłem nawet na opinię, że być może będzie to pogromca Mighty Waporyzator(„Mighty killer”). Opis parametrów technicznych i wygląd Fenix’a 2 również napawały optymizmem – konwekcyjne ogrzewanie, mocna bateria, pełna regulacja temperatury z dokładnością do 1 stopnia, wyjmowana tytanowa komora…
Brzmi świetnie, prawda? Jaki więc Fenix 2 okazał się w rzeczywistości? Czy mnie zachwycił czy może wręcz przeciwnie? Jaka jest moja opinia o waporyzatorzeFenix 2? Wszystkiego dowiecie się poniżej!
Zdecydowany na zakup? Przejdź do sklepu, w którym możesz nabyć Fenix 2 Waporyzator. Dzięki zakupom w VapeFully wspierasz funkcjonowanie mojego bloga, za co serdecznie dziękuję!
Fenix 2 Waporyzator – recenzja
Pierwsze wrażenia
Gdy otworzyłem paczkę, moim oczom ukazało się solidne i eleganckie opakowanie. Jak zwykle zacząłem studiować umieszczone na nim informacje i… już wówczas nastąpił pierwszy zgrzyt – nigdzie na opakowaniu nie znajdziemy jakiejkolwiek informacji na temat producenta urządzenia…! Nic, ani nazwy, ani adresu, ani nawet adresu e-mail… Trochę to dziwne, prawda?
Zupełnie jakby producent nie przyznawał się do swojego produktu. A wiadomo powszechnie iż producentem tego produktu jest chińska firma Weecke, w której pokładałem spore nadzieje od czasu premiery Fenix Mini Waporyzator. Było to dla mnie spore zaskoczenie i rozczarowanie.
Pomyślałem jednak, że w takim razie dane producenta z pewnością znajdziemy w instrukcji obsługi znajdującej się w pudełku – niestety, tam również ich nie ma… Szczerze mówiąc dość mocno nadwyrężyło to moje pierwsze wrażenie i zaufanie do tego produktu.
Szybko jednak porzuciłem pudełko i zająłem się samym waporyzatorem. Fenix 2 jest spory – wielkością odpowiada mniej więcej Boundless CFX czy Mighty Waporyzator. Jest też dość ciężki, co jest zasługą wytrzymałej, metalowej obudowy – co by nie mówić, Fenix 2 sprawia wrażenie solidnego urządzenia, które wytrzymałoby naprawdę sporo.
Z boku urządzenia znajduje się wyświetlacz podzielony na kilka sekcji -według producenta są to 4 wyświetlacze, według mnie – jeden podzielony na dwa obszary.
Z wyświetlacza dowiemy się o aktualnej temperaturze, ustawionej temperaturze, poziomie naładowania baterii oraz czasie pozostałym do końca sesji. Tak jak sam wyświetlacz sprawia dobre wrażenie, tak jego plastikowa osłona już nie – sprawia wrażenie dość taniego plastiku, co mocno kontrastuje z resztą urządzenia, które robi naprawdę dobre wrażenie.
Pod wyświetlaczem szukałem portu micro-USB, jednak nie znalazłem go – producent zdecydował się na umieszczenie go na spodzie urządzenia, co nie jest dobrym rozwiązaniem – wymusza to ładowanie w pozycji leżącej, Fenix’a 2 nie da się postawić kiedy kabel jest podłączony. Trochę irytujące.
Górna część urządzenia to magnetyczne wieczko wraz z rozkładanym ustnikiem – konstrukcja obrotowego ustnika również przypomina rozwiązanie znane z Mighty czy Boundless CFX.
Magnes trzymający wieczko jest mocny – to dobrze, dzięki temu wieczko siedzi na miejscu i ryzyko przypadkowego otwarcia urządzenia w kieszeni jest niewielkie (mi nie przytrafiło się to ani razu w trakcie kilku miesięcy testów Fenix 2).
Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest system chłodzący parę – ustnik nie znajduje się bezpośrednio nad komorą tylko po drugiej stronie urządzenia. Powierzchnia obok komory oraz spód wieczka są zaś pokryte materiałem do złudzenia przypominającym szklaną ścieżkę pary zastosowaną w Firefly 2 Waporyzator.
Para pokonuje więc całkiem długą i szeroką trasę, w przeważającej mierze pokrytą materiałem przypominającym szkło. Muszę przyznać, że to ciekawe rozwiązanie, w dalszej części recenzji wrócę do tego, jak sprawdza się ono w praktyce.
Po pierwszym zdjęciu wieczka czekało mnie jednak spore zaskoczenie – na górze Fenix 2, tuż obok komory, wygrawerowany jest duży liść konopi… Zdecydowanie zmniejsza to dyskrecję Fenix 2 w sytuacji, gdyby ktoś – np. przedstawiciel jakiś służb czy pracownik lotniska – poddawał urządzenie oględzinom.
Jest to też nieporozumieniem w kontekście tego, że zgodnie z przeznaczeniem producenta jest to urządzenie przeznaczone do aromaterapii legalnymi mieszankami ziołowymi. Jest to więc w mojej ocenie dość mocna wada Fenix 2.
Komora grzewcza faktycznie jest tytanowa i wyjmowana, osadzona w stalowej oprawie. Aby zdemontować komorę grzewczą musimy najpierw przekręcić znajdujący się nad nią plastikowy pierścień – służy do tego dołączony do zestawu również plastikowy klucz.
Tu również mam pewne zastrzeżenie – pierścień będący blokadą komory również jest wykonany z dość lichego plastiku i jest stosunkowo cienki, przez co sprawia wrażenie mało solidnego. Do tego, jak sprawdza się on w praktyce, wrócę za chwilę.
Ustnik jest plastikowy, co z jednej strony było trochę rozczarowujące, z drugiej strony jest to wysokiej klasy plastik – podobny do tego, z którego wykonany jest ustnik Mighty Waporyzator. Koniec końców, ustnik nie budzi więc większych zastrzeżeń, choć zastosowanie innego materiału byłoby pożądane – zarówno z Crafty Waporyzator, jak i z Mighty korzystam tylko i wyłącznie w połączeniu ze sprzedawanym oddzielnie szklanym ustnikiem.
Widziałem jednak, iż w chwili obecnej są dostępne w sprzedaży zmodyfikowane zestawy Fenix 2, wyposażone w ustnik ceramiczny. Ciekawe rozwiązanie, choć nie miałem okazji go przetestować.
Oprócz samego Fenix 2 i klucza do demontażu komory, w pudełku znalazłem jeszcze 4 waciki nasączone środkiem czyszczącym (zaskoczenie – nie jest to izopropanol), kabel USB do ładowania, wycior do czyszczenia komory i narzędzie do suszu. Czyli zestaw mocno skromny jak na urządzenie w tej cenie, w dodatku aspirujące do segmentu premium…
Dodam jeszcze, że zapach wydobywający się z komory Fenix 2 po rozgrzaniu urządzenia nie był zachęcający – był to dość intensywny zapach chińskiej fabryki, typowy dla tańszych urządzeń, na granicy tzw. robot fart… Przed pierwszym użyciem dokładnie wyczyściłem więc całe urządzenie alkoholem izopropylowym (co i Wam zalecam w przypadku każdego nowego waporyzatora) i wykonałem kilkanaście burn-off’ów, co w znacznej mierze pozwoliło na pozbycie się zapachu nowego urządzenia.
Podsumowując, choć moje oczekiwania były wysokie, pierwszy kontakt z Fenix 2 był dla mnie wielkim rozczarowaniem. Począwszy od pudełka, poprzez jakość niektórych plastikowych elementów, na będącym zaprzeczeniem dyskrecji charakterystycznym listku i ubogim zestawie akcesoriów skończywszy.
Pierwsze wrażenie z kontaktu z Waporyzatorem Fenix 2 oceniam więc na 40 punktów na 100 możliwych. Spodobało mi się w zasadzie jedynie solidne wykonanie obudowy oraz ciekawy system chłodzący parę.
Łatwość użytkowania
Fenix 2 nie jest waporyzatorem skomplikowanym w obsłudze, wręcz przeciwnie – napełniamy komorę średniozmielonym suszem, bez mocnego jego ubijania, następnie umieszczamy na miejscu magnetyczne wieczko i uruchamiamy urządzenie 5-klikiem.
Po ustawieniu wybranej temperatury nagrzewanie rozpoczyna się automatycznie i nie trwa długo – 30-40 sekund, w zależności od wybranej temperatury. Po osiągnięciu ustawionej temperatury urządzenie wibruje, co jest dobrym rozwiązaniem, choć raczej standardowym w przypadku nowych waporyzatorów z tego przedziału cenowego.
Gdy temperatura zostanie osiągnięta, rozpoczynamy inhalację – Fenix 2 wymaga długich, równomiernych wdechów. W Fenix Mini Waporyzator bardzo podobało mi się to, że w odróżnieniu od większości waporyzatorów wdechy nie muszą być wolne – nawet przy stosunkowo mocnych wdechach grzałka utrzymuje temperaturę i urządzenie nadąża z produkcją pary.
Po Fenix 2 spodziewałem się więc co najmniej tego samego. Niestety, tutaj grzałka działa nieco inaczej – po kilku mocnych wdechach po rząd miałem wrażenie, że produkcja pary jest wyraźnie słabsza. Po pewnym czasie dokonałem odkrycia – choć wyświetlacz cały czas wskazuje ustawioną temperaturę, w rzeczywistości po wdechu jest ona niższa, czyli mocniejszy wdech schładza grzałkę.
Prawdziwą wartość temperatury zobaczymy dopiero, gdy w tym momencie wciśniemy jeden z przycisków do regulacji temperatury. Dla przykładu – po jednym mocniejszym temperatura grzałki potrafi spaść z 200 do nawet 180 stopni Celsjusza i od tego poziomu zaczyna powoli odzyskiwać temperaturę. Gdy w tym momencie – nie czekając na odzyskanie temperatury – weźmiemy kolejny wdech, wówczas spadnie ona jeszcze bardziej.
Wnioski? Fenix 2 wymaga raczej wolnych wdechów, po każdym wdechu należy odczekać kilkanaście sekund na ustabilizowanie się temperatury, nie nadaje się on także do podawania go sobie w grupie osób – kilka wdechów jeden po drugim skutecznie by schłodziło grzałkę do zbyt niskiego poziomu. Szkoda.
Temperatura może być swobodnie regulowana w zakresie 160-221 stopni Celsjusza – jest to więc zakres identyczny jak w Fenix Mini Waporyzator. Możemy z dokładnością do 1 stopnia wybrać interesującą nas temperaturę, co jest niewątpliwą zaletą.
Szkoda jedynie, że producent nie zdecydował się na nieco szerszy zakres temperatur, np. taki jak w DaVinici IQ Waporyzator. Najniższa temperatura oferowana przez Fenix 2 (160 stopni Celsjusza) jest bowiem zbyt wysoka dla części ziół do aromaterapii, co ogranicza wachlarz ziół, które można waporyzować przy użyciu tego waporyzatora.
Fajną funkcją jest regulacja długości sesji – możemy regulować ją pomiędzy 3 a 7 minut, ja osobiście cały czas korzystałem z 7-minutowego timera. Nie jest to natomiast funkcja rewolucyjna – po prostu dobrze, że nie musimy się mordować z 4-minutową sesją i ponownym włączaniem urządzenia podczas każdej inhalacji.
Pozytywnie na wygodę użytkowania wpływają także wspomniane wcześniej powiadomienia wibracyjne – w Fenix Mini niezwykle irytujące jest dla mnie to, że o automatycznym wyłączeniu często orientowałem się dopiero gdy ustawała produkcja pary. Tutaj tego problemu nie ma – krótka wibracja informuje użytkownika, że nastąpiło automatyczne wyłączenie.
Podsumowując, zarówno obsługa jak i technika inhalacji są bardzo proste, wygodzie użytkowania sprzyja też regulacja długości sesji oraz powiadomienia wibracyjne. Obniża ją jednak stosunkowo słaba grzałka, mająca problemy z utrzymaniem temperatury podczas wdechów szybszych niż bardzo wolne. Dodatkowo, wyświetlacz zafałszowuje wówczas wskazanie temperatury.
Łatwość użytkowania Waporyzatora Fenix 2 oceniam więc 80 punktów na 100.Nie jest źle, ale rewelacyjnie też nie.
Vapor
Waporyzator Fenix 2 jest zdolny do produkcji sporych ilości pary, szczególnie przy zastosowaniu temperatury 200 stopni Celsjusza lub wyższej. Miłośnicy dużych chmurek nie będą więc zawiedzeni – produkcja pary jest zbliżona do Fenix Mini Waporyzator, choć na niskich temperaturach (rzędu 180 stopni) ten ostatni radzi sobie nieco lepiej.
Choć ogrzewanie jest w pełni konwekcyjne (komora nie jest podłączona do grzałki) to – podobnie jak w przypadku Boundless Tera Waporyzator – w trakcie inhalacji komora grzewcza „nasiąka” ciepłem przenoszonym przez gorące powietrze.
W praktyce więc, im dłużej będzie trwała inhalacja, tym większy będzie udział kondukcji w ogrzewaniu suszu. Ma to zarówno zalety, jak i wady – dogrzewanie suszu przez rozgrzaną komorę skutkuje produkcją gęściejszej pary, utrudnia jednak bezstratne przerwanie inhalacji w dowolnym momencie, do czego wrócimy za chwilę, gdy będziemy zastanawiać się nad wydajnością inhalacji przy pomocy Fenix 2.
Z całą pewnością dużym plusem Fenix’a 2 – tutaj muszę oddać mu honor – jest chłodzenie pary. W Fenix Mini zastosowanie temperatury z górnego końca skali skutkowało produkcją dość ciepłej pary, mogącej nieco przesuszać gardło.
W Fenix 2 zastosowano bardzo ciekawy system chłodzący – po opuszczeniu komory z suszem, gdzie vapor jest produkowany, nie leci on wprost do ustnika.
Zamiast tego odbija się od domykającego komorę dysku z tworzywa sztucznego (jest on na stałe zamontowany w wieczku waporyzatora) i pokonuje mierzącą kilka centymetrów, szeroką i – jak mi się wydaje – wyłożoną szkłem trasę prowadzącą do ustnika. I dopiero za pośrednictwem ustnika vapor jest wdychany.
W konsekwencji więc pokonuje on krętą i względnie długą trasę zanim trafi do naszych dróg oddechowych. W praktyce oznacza to, że para jest zawsze odpowiednio schłodzona, nawet jeśli użyjemy najwyższej dostępnej temperatury. Między innymi dzięki temu para jest także gładka i nie drapie po gardle, co również jest dużą zaletą Fenix’a 2.
Muszę przyznać, że spodziewałem się po Waporyzatorze Fenix 2 lepszego smaku vaporu – w końcu jest to model ogrzewający susz metodą konwekcyjną. Jeśli chodzi o smak to niestety nie ma szału. Żebyśmy rozumieli się dobrze – smak nie jest w żadnym wypadku zły, jest lepszy niż w przypadku większości modeli kondukcyjnych.
Nie jest jednak tak czysty jak ma to miejsce w przypadku waporyzatorów w 100% konwekcyjnych, Fenix 2 niestety nie pozwala na wyczuwanie subtelnych niuansów smakowych typowych dla różnych rodzajów ziół. Nie mam tu na myśli początkowej fazy użytkowania, kiedy przez pewien czas zmagałem się z metalicznym smakiem nowej jednostki – po kilku dniach eksploatacji ten posmak zniknął całkowicie, jednak nawet gdy już zniknął to smak pary po prostu nie powala na kolana.
Być może jest to kwestia zastosowania tytanowej komory, być może rzecz ma się lepiej w wersji z ceramicznym ustnikiem – nie wiem. Ale spodziewałem się ciut więcej.
Nie mam zastrzeżeń co do mocy pary – Fenix 2 skutecznie wydobywa substancje aktywne zawarte w ziołach, do czego wrócimy za chwilę w sekcji Wydajność. Oznacza to, że dla przeciętnego użytkownika wykorzystanie jednej komory będzie w pełni satysfakcjonujące.
Podsumowując, Fenix 2 dobrze chłodzi parę i produkuje jej całkiem sporo, szczególnie na wyższych temperaturach. Para jest gładka i łagodna dla gardła, jednak nie porywa swoim smakiem.
W kategorii vapor Fenix 2 oceniam na 80 punktów na 100 możliwych.
Wydajność waporyzatora Fenix 2
Tytanowa komora mieści około 0,2-0,25 g zmielonych ziół, co jest ilością przeciętną – ani dużą, ani bardzo małą. Nie ma wielkiego znaczenia, czy zioła zmielimy drobno czy zastosujemy średni grind, choć ten ostatni sprzyja utrzymaniu urządzenia w czystości przez dłuższy czas.
Jak wspomniałem powyżej, dzięki połączeniu konwekcyjnego ogrzewania i nagrzewającej się z czasem (od gorącego powietrza) komory grzewczej, Fenix 2 w praktyce ogrzewa susz hybrydowo, choć technicznie rzecz biorąc komora nie jest podłączona do grzałki. Pozwala to na skuteczną ekstrakcję, czyli efektywne wykorzystanie substancji zawartych w ziołach.
Nie jest też konieczne mieszanie w komorze w trakcie inhalacji, aby zachodziła ona równomiernie – to akurat duża zaleta. W trakcie 7-minutowej sesji będziemy w stanie w pełni wykorzystać nasze zioła, jest to więc ekstrakcja szybsza niż np. w przypadku Arizer Solo 2 Waporyzator.
Choć moc pary pozwala na usatysfakcjonowanie przeciętnego użytkownika zawartością 1 komory to warto wspomnieć, że istnieją waporyzatory przenośne – jak choćby przywołany przed chwilą Solo 2 – które zapewnią efekty porównywalne lub nawet lepsze przy użyciu znacznie mniejszych ilości ziół.
Choć więc efekty z inhalacji przy pomocy Fenix 2 są zadowalające, to nie można powiedzieć aby był on mistrzem wydajności. Jest po prostu w porządku. Po urządzeniu konwekcyjnym spodziewałem się jednak ciut więcej.
Pomimo konwekcyjnego ogrzewania, nagrzewająca się z czasem komora sprawia, że Fenix 2 jest w praktyce waporyzatorem sesyjnym – jeśli nie chcemy dodatkowych strat wydajności, zawartość komory zalecam wykorzystać w całości podczas jednej inhalacji, bez rozbijania jej na kilka mniejszych, a już na pewno nie korzystając z Fenix’a 2 jak z waporyzatora on-demand, tj. biorąc po jednym wdechu naraz.
Podsumowując, wydajność Fenix 2 oceniam na 80 punktów na 100. Nie jest źle, natomiast biorąc pod uwagę konwekcyjne ogrzewanie i pojemność komory spodziewałem się nieco większych fajerwerków. W mojej ocenie lepszym kierunkiem są waporyzatory z ciut mniejszą komorą grzewczą.
Dyskrecja
Waporyzator Fenix 2 zdecydowanie nie jest mistrzem dyskrecji. Choć nie jest w żaden sposób urządzeniem krzykliwym czy rzucającym się w oczy, jak choćby Ghost MV1 Waporyzator, to jest po prostu duży – o schowaniu go w dłoni raczej możemy zapomnieć.
W kieszeni Fenix 2 się zmieści, jednak nie jest najwygodniejszy do przenoszenia w ten sposób, szczególnie biorąc pod uwagę ryzyko otwarcia magnetycznego wieczka.
Spore gabaryty nie zmieniają faktu, że w przypadku inhalacji w plenerze większość przypadkowo spotkanych przechodniów weźmie Fenix’a 2 za kolejnego udziwnionego e-papierosa i raczej nie powinien on ściągać na użytkownika zaciekawionych i pytających spojrzeń.
Inhalacja przy pomocy Fenix 2 nie emituje dużo zapachu – powiedziałbym, że nie więcej niż przeciętny waporyzator przenośny i na pewno mniej niż modele w 100% konducyjne, takie jak PAX 3 Waporyzator. Mamy w zasadzie do czynienia tylko z zapachem samej pary, który nie jest przesadnie intensywny – w plenerze znika od razu, w pomieszczeniu, jeśli uchylimy okno – po kilku minutach.
Sam waporyzator nie emituje zaś praktycznie żadnego zapachu – chyba, że zaniedbamy jego czyszczenie. Jeśli jednak jest względnie czysty to nawet przenoszenie go w kieszeni kiedy jest napełniony suszem nie będzie źródłem wyczuwalnego dla otoczenia zapachu.
Elementem znacznie obniżającym moją ocenę za dyskrecję, o czym wspomniałem już powyżej, jest wzór charakterystycznego listka nadrukowany na górnej części urządzenia, pod magnetycznym wieczkiem.
To moim zdaniem po prostu głupota producentów, szczególnie biorąc pod uwagę, że Fenix 2 sprzedawany jest niemal wyłącznie na rynku europejskim – jeśli nasz Fenix 2 dostanie się w niepowołane ręce to bardzo szybko zostanie zdemaskowane jego zamierzone przez producentów przeznaczenie.
To nielogiczne działanie, szczególnie biorąc pod uwagę, że większość użytkowników waporyzatorów wysoko ceni sobie dyskrecję towarzyszącą korzystaniu z tych urządzeń.
Reasumując, spore gabaryty nie sprzyjają dyskrecji, zaś wspomniany powyżej nadruk jest wręcz jej zaprzeczeniem. W kwestii dyskrecji Fenix’a 2 broni jedynie względnie niewielka ilość emitowanego przezeń zapachu.
Za dyskrecję Fenix 2 oceniam więc na 50 punktów na 100 dostępnych.
Bateria
Z Waszych relacji wynika, że w Fenix Mini Waporyzator najbardziej przeszkadza Wam stosunkowo niewielka pojemność baterii tego waporyzatora, która dodatkowo nie jest wymienna.
Gdy więc okazało się, że Fenix 2 posiada baterię o pojemności aż 4400 mAh, pomyślałem, że to zdecydowanie krok w dobrym kierunku, szczególnie biorąc pod uwagę konwekcyjny system grzewczy, który znany jest ze znacznego poboru mocy. Jak więc bateria Fenix 2 sprawdza się w praktyce?
W moich testach bateria Fenix 2 pozwala na około 7-8 inhalacji na jednym ładowaniu, co przekłada się na 50-60 minut łącznej pracy urządzenia – jest to całkiem niezły wynik, jednak producent uparcie twierdzi, że bateria pozwala na 75 minut użytkowania.
Pozostałą pojemność baterii możemy w każdej chwili sprawdzić na wyświetlaczu, nawet gdy urządzenie jest wyłączone – wystarczy wcisnąć którykolwiek z przycisków. To ostatnie rozwiązanie jest jednak w mojej ocenie całkiem bez sensu, ponieważ… prowadzi do samoczynnego rozładowywania urządzenia w czasie, gdy nie jest ono w użytku.
Jeśli zostawimy w pełni naładowanego Fenix’a 2 na – powiedzmy – 10 dni, to po upływie takiego czasu może czekać nas przykra niespodzianka w postaci częściowo lub całkowicie wyładowanej baterii. Dodatkowo nie ma możliwości całkowitego odcięcia zasilania, jak ma to miejsce w przypadku Ghost MV1 Waporyzator, który również samoczynnie rozładowuje baterię gdy jest w trybie czuwania.
Bateria nie jest wymienna, a szkoda – pomijając fakt, że zawsze miło jest móc samodzielnie wymienić pustą baterię na pełną, to w praktyce znacznie skraca to żywotność urządzenia. Weecke (producent Fenix’a 2) nie jest bowiem firmą posiadającą serwis, w którym dałoby się – choćby odpłatnie – wymienić zużytą baterię na nową, co jest możliwe w przypadku urządzeń marek takich jak PAX Labs, Storz & Bickel czy Boundless Technology. Gdy więc bateria padnie, Fenix 2 może pełnić co najwyżej funkcję kosztownego przycisku do papierów.
Bateria ładuje się do pełna w ciągu około 2 godzin, co jest całkiem niezłym wynikiem. Ładowanie odbywa się przez port micro-USB, co jest zawsze mile widzianym rozwiązaniem – urządzenie naładujemy dowolnym portem USB lub przy pomocy powerbanku.
Producent nie przemyślał jednak umiejscowienia portu micro-USB, który znajduje się na spodzie urządzenia – wymusza to ładowanie urządzenia w pozycji leżącej, co jest nieco irytujące.
Podsumowując, bateria Fenix 2 pozwala na zadowalającą ilość inhalacji na jednym ładowaniu, szczególnie biorąc pod uwagę konwekcyjny system grzewczy. Szkoda jednak, że jest wbudowana i że powoli wyładowuje się samoczynnie gdy urządzenie nie jest użytkowane.
Za baterię Fenix 2 oceniam więc na 80 punktów na 100 możliwych.Jest dobrze, ale nie rewelacyjnie.
Czyszczenie
W teorii czyszczenie Fenix’a 2 powinno być całkowicie bezproblemowe – wszak wystarczy wymontować komorę i wrzucić ją do alkoholu izopropylowego. Wyciąganie komory z założenia ma właśnie ułatwiać jej czyszczenie – zamiast gimnastykować się z jej czyszczeniem przy pomocy patyczków kosmetycznych po prostu wyjmujemy ją i wrzucamy do alkoholu izopropylowego celem odmoczenia.
Proste, prawda? W teorii tak. W praktyce jednak, gdy urządzenie nieco zaklei się skondensowaną parą, wcale nie jest tak różowo. Odkręcenie pierścienia blokującego komorę nie jest wówczas łatwe, a że jest on wykonany z dość cienkiego plastiku to kilkukrotnie obawiałem się, czy nie uszkodzę go podczas próby jego wykręcenia.
Koniec końców byłem więc zmuszony do czyszczenia go przy pomocy ISO aby w ogóle móc go odkręcić i wymontować komorę. Mało to wygodne.
Dodatkowo, magnetyczne wieczko posiada zabezpieczenie uniemożliwiające zsunięcie wieczka na bok – mały, wystający bolec w wieczku i pasujące do niego małe zagłębienie w samej jednostce. To dobrze, że takie zabezpieczenie jest, jednak w praktyce w owym zagłębieniu zbiera się kondensat i bardzo trudno jest go stamtąd usunąć. Niby drobiazg, jednak mnie irytuje.
Początkowo wydawało mi się, że wieczko oraz ustnik stanowią jedną całość, tj. że ustnik jest tam zamontowany na stałe i nie da się go wymontować do czyszczenia. Z czasem odkryłem jednak, że demontaż jest możliwy, trzeba się z tym jednak nieco nagimnastykować – po prostu trzeba w to włożyć nieco więcej siły, ale też nie na tyle dużo, aby uszkodzić ustnik. Po jego wyjęciu możemy odmoczyć go w alkoholu i wypłukać wrzątkiem.
Moje wątpliwości budzi natomiast samo wieczko – w otworach, przez które para przedostaje się do ustnika zbiera się kondensat, natomiast nie da się tam w żaden sposób dotrzeć – ani patyczkiem kosmetycznym ani wacikiem.
Jedynym sposobem jest więc również odmoczenie tego elementu, choć na dłuższą metę nie wydaje mi się to być dobrym rozwiązaniem – obawiam się, że odmaczanie w izopropanolu (szczególnie przez dłuższy okres czasu) może w końcu doprowadzić do uszkodzenia wieczka, np. poprzez odklejenie się od niego powierzchni szklanej.
W moim przypadku tak się nie stało, jednak odmaczałem wieczko jedynie kilka razy i przez krótki okres czasu. Odradzam więc dłuższe odmaczanie tego elementu.
Poza tym czyszczenia wymaga szklana powierzchnia będąca częścią ścieżki pary – jest ona bardzo prosta do wyczyszczenia, wystarczy przetrzeć ją wacikiem nasączonym alkoholem izopropylowym (np. Vipes – to moim zdaniem najlepsze rozwiązanie tego typu). Czyszczenie tego obszaru nie jest w żadnym stopniu problematyczne.
Podsumowując, choć czyszczenie waporyzatora Fenix 2 pozornie jest bardzo proste, to w praktyce nie jest tak różowo. Możliwość demontażu komory jest wątpliwą zaletą w świetle tego, że w praktyce idzie gładko tylko wówczas, gdy urządzenie jest czyste – czyli wtedy, gdy wyjęcie komory do czyszczenia nie jest potrzebne.
Za czyszczenie Fenix 2 Waporyzator oceniam na 70 punktów na 100 możliwych.
Gwarancja
Tak jak każdy sprzęt elektroniczny sprzedawany w UE, Fenix 2 jest objęty 2-letnią gwarancją (rękojmią), której realizacji możemy domagać się od sklepu, w którym dokonaliśmy zakupu. To jednak wynika z prawa UE, nie z decyzji producenta.
Ten ostani zaś udziela na Fenix 2 jedynie 6 miesięcy gwarancji, co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, biorąc pod uwagę cenę tego urządzenia – w niemal identycznej cenie możemy nabyć Boundless Tera Waporyzator, na który producent udziela aż 3 lat gwarancji.
Tak krótki okres gwarancji producenta udzielonej na Fenix 2 wydaje się stać w sprzeczności z jego twierdzeniami o wysokiej jakości tego waporyzatora oraz materiałów użytych do jego produkcji – skoro są one takie świetne, dlaczego nie udzieli on dłuższej gwarancji?
Inną sprawą jest, że jeśli chcielibyśmy realizować gwarancję bezpośrednio u producenta, to użytkownik musiałby najpierw WIEDZIEĆ, że jest nim firma Weecke. Jak już bowiem wspominałem wcześniej, takiej informacji nigdzie nie znajdziemy – ani na samym waporyzatorze, ani na pudełku, ani w instrukcji obsługi urządzenia.
Dla przeciętnego użytkownika może to więc w praktyce oznaczać trudność w skontaktowaniu się z producentem Fenix’a 2 celem zgłoszenia reklamacji. Na szczęście jednak pozostaje nam możliwość reklamowania wadliwej jednostki w sklepie, w którym została ona zakupiona.
Abstrahując od powyższych narzekań, Fenix 2 sprawia solidne wrażenie i w mojej ocenie powinien posłużyć całkiem długo. Nie zmienia to jednak faktu, że 6 miesięcy gwarancji producenta to ponury żart w przypadku waporyzatora w tej cenie.
Podsumowując, za gwarancję oceniam Waporyzator Fenix 2 na 30 punktów na 100. Całe szczęście, że swoich praw możemy przez 2 lata dochodzić na podstawie przepisów o rękojmi.
Ostateczny werdykt waporyzatora Fenix 2
Choć po Fenix 2 spodziewałem się naprawdę fajnego waporyzatora, to w mojej ocenie jest on co najwyżej przeciętny, szczególnie biorąc pod uwagę jego cenę – w tym przedziale cenowym znajdziemy znacznie lepsze jednostki.
Fenix 2 jest prosty w obsłudze, ale w praktyce mało wygodny z racji na kilka irytujących szczegółów, takich jak mało wiarygodne wskazania temperatury, stosunkowo słaba grzałka, czy samoczynnie rozładowująca się bateria.
Brakuje też możliwości waporyzacji koncentratów i szerszej skali temperatur, smak pary również mógłby być lepszy. Do jego zalet należy zaliczyć ciekawy system chłodzący parę i jej przyzwoitą produkcję oraz dobrą jakość.
Jednak jak na konwekcyjny waporyzator dostępny w cenie z segmentu premium, po prostu spodziewałem się czegoś znacznie lepszego.
rozważ zakup w VapeFully 💜 |
Podsumujmy więc Fenix 2 Waporyzator:
Ostateczny werdykt to 75 punktów na 100.
Waporyzator Fenix 2 nie porywa ani nie zachwyca i moim zdaniem nie jest wart swojej ceny – za podobną kwotę kupimy znacznie lepsze waporyzatory przenośne.
Susz jest ogrzewany konwekcyjnie, co zapewnia dobrą jakość pary, na pochwałę zasługuje także system chłodzący.
Smak pary nie jest jednak nadzwyczajny.
Szkoda też, że zakres temperatur nie jest szerszy – ogranicza to ilość rodzajów ziół, jakie można waporyzować przy pomocy Fenix 2.
Wydajność jest całkiem dobra, jednak Fenix 2 nie jest mistrzem oszczędności suszu.
Koniec końców, w mojej ocenie Fenix’a 2 lepiej sobie odpuścić i poszukać czegoś lepszego – jest bowiem w czym wybierać.
Uff, dotarłeś do końca? Jeśli recenzja była dla Ciebie wartościowa, a sprzęt okazał się idealny, będę wdzięczny za dokonanie zakupu Fenix 2 Waporyzator w sklepie VapeFully. Dzięki współpracy z tą firmą mogę realizować swoją pasję i specjalnie dla Ciebie recenzować waporyzatory z całego świata!