Linx Gaia Waporyzator – Recenzja

Linx Gaia to niewielki, bardzo elegancki waporyzator hybrydowy. Linx Gaia ogrzewa zioła w przeważającej mierze konwekcyjnie i dostarcza pary o świetnym smaku, jest też pierwszym waporyzatorem przenośnym wykorzystującym kwarcową komorę na zioła. Czy Linx Gaia jest wygodny w użyciu i warto rozważyć jego zakup? Czy ma jakieś poważniejsze wady? Wszystkiego dowiecie się z mojej recenzji!

https://youtu.be/Q6UDFobSHfM
Jeśli planujesz kupić waporyzator Linx Gaia , rozważ zakup w VapeFully 💜
To solidny sklep z  Gwarancją Najniższej Ceny, a także 🚀 legendarną reputacją
 Wybierając VapeFully wspierasz mnie w kreacji treści o konopiach i waporyzacji 🙏
 
VapoManiak
Z góry dziękuję!
Sprawdź teraz!

Linx Gaia jest na rynku już od jakiegoś czasu, postanowiłem jednak przybliżyć Wam go właśnie teraz – po recenzjach FURY EDGE Waporyzator i Fenix Pro Waporyzator – aby domknąć na jakiś czas temat małych sesyjnych waporyzatorów hybrydowych, na których ostatnio skupiła się moja uwaga.

W swojej recenzji przyglądam się funkcjom oferowanym przez Linx Gaia i dzielę się swoją szczerą opinią na temat wszystkich aspektów użytkowania tego waporyzatora. Nie zapomnijcie też sprawdzić mojej Video-Recenzji, w której możecie zobaczyć, jak sprawdza się on w akcji!

Zdecydowany na zakup? Przejdź do sklepu, w którym możesz nabyć Linx Gaia Waporyzator. Dzięki zakupom w VapeFully wspierasz funkcjonowanie mojego bloga, za co serdecznie dziękuję!

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie banner.gif

Linx Gaia Waporyzator – recenzja pogłębiona

Pierwsze wrażenia

Waporyzator Linx Gaia otrzymujemy w dość niepozornym kartonowym opakowaniu, które – szczerze mówiąc – urodą nie powala na kolana. Wszystko jednak zmienia się po jego otwarciu – naszym oczom ukazuje się wówczas sam waporyzator, który w rzeczywistości wygląda o wiele lepiej niż na jakichkolwiek zdjęciach lub filmach.

Waporyzator Linx Gaia
Waporyzator Linx Gaia

Linx Gaia prezentuje się po prostu świetnie – wszystkie materiały sprawiają wrażenie klasy premium, co jest miłym zaskoczeniem w przypadku waporyzatora dostępnego obecnie za 599 zł. Obudowa jest metalowa, waporyzator ma swoją wagę (co należy zapisać na plus) i świetnie leży w dłoni. Na pierwszy rzut oka przypomina box mod’a, z którym oczywiście nie ma nic wspólnego.

Szklany ustnik jest osadzony w metalowym elemencie z systemem filtrów, które oprócz zatrzymywania drobinek suszu pełnią funkcję chłodzącą parę, element ten wyposażony jest też w gwint do nakręcenia na waporyzator.

Sam ustnik jest dość krótki i pamiętam, że jedną z moich pierwszych obaw było to, czy Linx Gaia będzie dobrze chłodził parę. Zazwyczaj jestem dość nieufny względem waporyzatorów z komorą grzewczą zlokalizowaną tuż pod ustnikiem. Spoiler alert: Linx Gaia chłodzi vapor całkiem dobrze 😉

Pod ustnikiem znajdziemy kwarcową komorę, która prezentuje się bardzo dobrze. Nie jest ona bardzo duża, już na oko widać, że mieści stosunkowo niewiele suszu. Ustnik jest zabezpieczony przed uszkodzeniem i zabrudzeniami przez magnetyczną zatyczką. To wygodne rozwiązanie, które przy okazji ułatwia utrzymanie ustnika w czystości.

Z boku urządzenia znajduje się przycisk główny, spory wyświetlacz oraz 2 przyciski do regulacji temperatury. Przyciski nie tylko są chromowane, ale też klikają w naprawdę fajny sposób, właściwy dla produktu wysokiej klasy – to kolejny element, który przekonał mnie o naprawdę solidnym wykonaniu tego waporyzatora.

Na spodzie znajdziemy magnetyczne narzędzie do suszu (do niego wrócę jeszcze w dalszej części recenzji) i port micro-USB. Nie jestem fanem takiej lokalizacji portów USB, ponieważ wymusza ona ładowanie urządzenia w pozycji leżącej.

Podczas burn-off’a nie wyczułem żadnych niepokojących zapachów wydobywających się z komory – raczej zwykły zapach nowej elektroniki, który niemal całkowicie zniknął po wyczyszczeniu urządzenia izopropanolem i kilkukrotnym „przepaleniu”.

Linx Gaia - zawartość zestawu
Linx Gaia – zawartość zestawu

Oprócz samego waporyzatora w pudełku znajdziemy też lejek do napełniania komory (duży plus za to akcesorium), wycior do czyszczenia oraz kabel do ładowania. Ten ostatni element jest o tyle ciekawy, że posiada 2 rodzaje wtyczki – zwykle micro-USB i port Lightening, umożliwiający naładowanie iPhone’a lub iPada. Ciekawe rozwiązanie, szczególnie dla fanów urządzeń marki Apple.

Linx Gaia zrobił na mnie świetne pierwsze wrażenie. Pomimo dość skromnego zestawu akcesoriów, jakość wykonania samego waporyzatora zdecydowanie skradła moje serce.

Za pierwsze wrażenie Linx Gaia oceniam na 90 punktów na 100 możliwych.

Łatwość użytkowania

Jeśli chodzi o obsługę Linx Gaia, to jest ona bardzo prosta: mielimy susz na średnią konsystencję, nakręcamy lejek na komorę, wsypujemy ziółka i lekko przyklepujemy (nie ubijamy!) magnetycznym narzędziem do suszu. Nie radzę mielić bardzo drobno, ponieważ taka konsystencja suszu może powodować stosunkowo szybkie zatykanie ustnika.

Lejek znacznie ułatwia napełnianie komory grzewczej
Lejek znacznie ułatwia napełnianie komory grzewczej

Następnie nakręcamy ustnik na waporyzator, właczamy go kilkoma kliknięciami głównego przycisku i regulujemy temperaturę. Do naszej dyspozycji pełna regulacja temperatury z dokładnością do 1 stopnia, w dodatku w szerokim zakresie 93-220 stopni Celsjusza.

Przy pomocy Linx Gaia będziemy więc w stanie inhalować się praktycznie wszystkimi rodzajami ziół do aromaterapii – duży plus za to. Po wybraniu interesującej nas temperatury wciskamy i przytrzymujemy włącznik, co rozpoczyna nagrzewanie.

Nagrzewanie jest bardzo szybkie – przy w pełni naładowanej baterii trwa ono około 20 sekund. Niestety Linx Gaia nie sygnalizuje osiągnięcia temperatury ani końca sesji przy pomocy wibracji.

Nie ma też żadnych diod (to akurat zaleta, ponieważ cierpiałaby na tym zarówno dyskrecja, jak i stylistyka samego urządzenia) więc jedyną możliwością kontroli temperatury jest obserwowanie wyświetlacza – gdy symbol płomienia przestanie migać, wówczas będziemy mogli rozpocząć inhalację.

Ten brak sygnalizacji to moim zdaniem najpoważniejszy zarzut względem wygody użytkowania Linx Gaia – to naprawdę irytujące, gdy sesja się kończy a Ty orientujesz się, że tak się stało jedynie za sprawą ustania produkcji pary.

Również sygnalizacja po osiągnięciu temperatury byłaby miłym akcentem i szczerze mówiąc nie do końca mogę zrozumieć, czemu producent nie zdecydował się na wprowadzenie takiego rozwiązania.

Warto też dodać, że po zakończeniu sesji urządzenie nie wyłączy się całkowicie, a jedynie wyłączy grzałkę i przejdzie w tryb uśpienia – wystarczy, że wciśniemy dowolny przycisk aby podświetlić wyświetlacz.

Warto o tym pamiętać, bowiem pozostawienie Linx Gaia w takim stanie będzie powodować stopniowe – powolne, ale jednak – rozładowywanie baterii. Nie jest to jednak wada, ponieważ możemy temu zapobiec – pamiętając o wyłączeniu urządzenia gdy skończymy z niego korzystać.

Z boku znajduje się duży i czytelny wyświetlacz.
Z boku znajduje się duży i czytelny wyświetlacz.

Technika inhalacji jest banalna – wystarczy, że będziemy robić odpowiednio długie wdechy. Wówczas odpowiednio duża ilość gorącego powietrza będzie miała okazję przelecieć przez komorę by prawidłowo ogrzać zioła i inhalacja będzie skuteczna.

Wolniejsze tempo wdechu pozwoli na produkcję bardziej gęstej pary, natomiast wdechy nie muszą być bardzo wolne aby inhalacja zachodziła prawidłowo.

Mało skomplikowana technika inhalacji w połączeniu z wyjątkowo prostą i intuicyjną obsługą sprawiają, że z Linx Gaia poradzą sobie nawet całkiem początkujący użytkownicy, co również jest dużą zaletą.

Za łatwość użytkowania oceniam Linx Gaia na 90 punktów na możliwych.

Vapor

Nie wiem czemu, ale po Linx Gaia spodziewałem się produkcji delikatnej, niezbyt gęstej pary. Biorąc pod uwagę konstrukcję (komora grzewcza z czystego kwarcu), spodziewałem się też czystego smaku. Tyle na temat moich oczekiwań względem Linx Gaia, jak jednak wypadły one w zderzeniu z rzeczywistością?

Szklany ustnik i kwarcowa komora zapewniają bardzo czysty smak.
Szklany ustnik i kwarcowa komora zapewniają bardzo czysty smak.

Po pierwsze, całkowicie nie miałem racji jeśli chodzi o produkcję vaporu – Linx Gaia dzięki swojemu wydajnemu systemowi grzewczemu (o którym więcej poniżej, w sekcji Wydajność) produkuje całkiem gęsty vapor już przy zastosowaniu 190 stopni Celsjusza i raczej luźnego nabicia komory.

Na wyższych temperaturach i przy nieco pełniejszym nabiciu będziemy natomiast w stanie osiągnąć naprawdę duże i gęste chmury. Wątpię więc, aby na produkcję pary ktokolwiek mógł w przypadku Linx Gaia narzekać.

Jeśli chodzi o smak to jest on świetny i czysty, ale nie aż tak czysty jak się spodziewałem – jest to raczej poziom Arizer Solo 2 Waporyzator niż Ghost MV1 Waporyzator czy Lotus Waporyzator. Czyli jest naprawdę bardzo, bardzo dobrze, ale da się jeszcze nieco lepiej 😉

Z całą pewnością na smak pary produkowanej przez Linx Gaia nie ma co narzekać – jest czysty, pełny i utrzymuje się przez niemal cały czas sesji inhalacyjnej, nuta przypalonego popcornu pojawia się tylko przy zastosowaniu wysokich temperatur i tylko pod sam koniec sesji.

Pomimo dość krótkiej ścieżki pary, jest ona całkiem nieźle schłodzona – stosując temperatury waporyzacji do 200 stopni Celsjusza para ma w mojej ocenie komfortową temperaturę. Wyższych temperatur rzadko używam, natomiast podczas testów Linx Gaia sprawdzałem jak działa również przy zastosowaniu temperatury maksymalnej, tj. 220 stopni.

Wówczas para była już wyraźnie cieplejsza, natomiast nadal znośna – nawet nie w połowie tak ciepła jak w przypadku recenzowanego niedawno Fenix Pro Waporyzator, który – na marginesie mówiąc – mocno mnie rozczarował.

Na dole urządzenia znajdziemy magnetyczne narzędzie
Na dole urządzenia znajdziemy magnetyczne narzędzie

Vapor z Linx Gaia jest gładki i przyjemny, system stalowych filtrów dzielących komorę grzewczą od szklanego ustnika zdecydowanie robi dobrą robotę jeśli chodzi o chłodzenie.

Podsumowując, Linx Gaia produkuje duże ilości wysokiej jakości vaporu o czystym smaku. Do tego jest on należycie schłodzony i przyjemnie gładki – czego chcieć więcej?

Za vapor waporyzatora Linx Gaia oceniam na 92 punkty na 100 możliwych.

Wydajność

Zanim przejdziemy do analizy wydajności Linx Gaia, słowo na temat zastosowanego w nim systemu grzewczego.

Po, pierwsze, dotychczas mieliśmy do czynienia z 2 wersjami Linx Gaia. Wersja dostępna w sprzedaży od około 2,5 roku to wersja udoskonalona przez producenta, wyposażona – wedle jego deklaracji – w niemal w 100% konwekcyjne ogrzewanie.

W mojej ocenie kwarcowa komora też się rozgrzewa, nawet jeśli nie jest bezpośrednio podłączona do grzałki – co najłatwiej sprawdzić włączając urządzenie, uruchamiając nagrzewanie ale nie zaciągając się – po chwili ścianki komory będą gorące, co oznacza, że konwekcyjna grzałka musi znajdować się tuż pod nią.

Nie zmienia to faktu, że Linx Gaia faktycznie w dużej mierze ogrzewa susz konwekcyjnie, dzięki czemu doskonale radzi sobie nawet z całkiem luźnymi nabiciami – nawet jeśli do komory wsypiemy 0,1 g zmielonych ziół to substancje aktywne zostaną z nich poprawnie odparowane. To duża zaleta, ponieważ pozwala na tzw. mikrodozowanie, czyli używanie naprawdę bardzo niewielkich ilości ziół.

Linx Gaia to pierwszy waporyzator z kwarcową komorą.
Linx Gaia to pierwszy waporyzator z kwarcową komorą.

Komora mieści maksymalnie około 0,25 g – nie radzę upychać tam więcej, ponieważ utrudniłoby to przepływ powietrza i ogrzewanie suszu nie byłoby równie skuteczne. Z powodzeniem za możemy za to używać używać ilości mniejszych, jak zresztą zostało to już wspomniane powyżej. Można więc śmiało stwierdzić, że Linx Gaia to waporyzator bardzo oszczędny jeśli chodzi o zużycie suszu.

Linx Gaia, pomimo faktu bycia waporyzatorem sesyjnym, cechuje się raczej szybką ekstrakcją – w zależności od zastosowanej techniki nabicia, zawartość komory damy radę wykorzystać w 6-8 minut. Grzałka jest mocna, nawet w przypadku dłuższych i mocniejszych wdechów nie zauważyłem, aby jej temperatura istotnie spadała i by konieczne były przerwy pomiędzy wdechami. Duży plus również za to.

Szybka i skuteczna ekstrakcja substancji aktywnych zawartych w ziołach przekłada się na efektywność inhalacji, która jest naprawdę wysoka. Ciężko mi sobie wyobrazić, aby prawidłowo użytkowany Linx Gaia nie dostarczał komuś pożądanych efektów – na tym polu spisuje się on naprawdę świetnie.

Za wydajność oceniam Linx Gaia na 95 punktów na 100 możliwych. Ten waporyzator skutecznie wykorzystuje substancje aktywne zawarte w ziołach i jest przy tym bardzo oszczędny.

Dyskrecja

Dyskrecja to jeden z najmocniejszych punktów Linx Gaia, co jest związane z jego wyglądem. Choć urządzenie jest piękne i błyszczące, nie rzuca się ono w oczy, ponieważ niemal do złudzenia przypomina tzw. box mod, czyli e-papierosa z dużą, prostokątną baterią.

Linx Gaia wygląda bardzo dyskretnie.
Linx Gaia wygląda bardzo dyskretnie.

Od strony technicznej Linx Gaia z e-papierosem oczywiście nie ma nic wspólnego, jednak na pierwszy rzut oka 99,9% przypadkowych przechodniów mogłoby go wziąć właśnie za takie urządzenie. To duża zaleta dla użytkowników, którzy nie mają ochoty ujawniać postronnym osobom swojego zamiłowania do mięty, rumianku oraz innych ziół do aromaterapii.

Zapach emitowany przez urządzenie nie jest znaczny – jedynie podczas pierwszego nagrzewania czuć nieco aromat ziół. Podczas jego przenoszenia, nawet z napełnioną komorą, Gaia raczej nie będzie źródłem niepożądanych zapachów.

Linx Gaia to mistrz kamuflażu
Linx Gaia to mistrz kamuflażu

Sama para nie pachnie intensywnie i bardzo szybko znika, dzięki czemu zapach towarzyszący inhalacji nie będzie istotnym zmartwieniem. Wystarczy, że uchylimy na parę minut okno i zapach przestanie być on wyczuwalny.

W przypadku inhalacji na świeżym powietrzu zapach po prostu znika w powietrzu, jest wyczuwalny jedynie przez krótką chwilę i w bardzo niewielkiej odległości od osoby przeprowadzającej inhalację.

Linx Gaia to z całą pewnością mistrz kamuflażu i sprzęt idealny dla osób poszukujących czegoś dyskretnego.

Za dyskrecję oceniam Linx Gaia na 95 punktów na 100.

Bateria

Linx Gaia jest zasilany wbudowaną (niewymienną) baterią, wedle wskazań producenta może ona zapewnić nawet do 2 godzin pracy urządzenia – bardzo możliwe, ale chyba przy zastosowaniu najniższej dostępnej temperatury (93 stopnie Celsjusze) i bez brania wdechów…

Bateria Linx Gaia ma pojemność 2200 mAh i w rzeczywistości, w normalnych warunkach, pozwala na nieco ponad godzinę inhalacji na jednym ładowaniu. I wcale nie jest to wynik zły, wręcz przeciwnie – jak na waporyzator ogrzewający susz z mocnym udziałem konwekcji, jest to wynik bardzo dobry!

Port do ładowania znajduje się na dole urządzenia.
Port do ładowania znajduje się na dole urządzenia.

Nie wiem więc, jaki jest cel twierdzenia producenta, że są to 2 godziny, ale jest to taktyka krótkowzroczna – każdy bowiem użytkownik Linx Gaia szybko przekona się, że rzeczywisty czas pracy urządzenia jest znacznie krótszy. Jednocześnie jest to praktyka dość powszechna wśród producentów waporyzatorów – warto więc korzystać z niezależnych od nich źródeł informacji 😉

Ładowanie odbywa się przez port micro-USB, dzięki czemu możemy użyć również powerbanku. Bateria ładuje się do pełna w około 2 godziny i jest to wynik raczej standardowy. Większość waporyzatorów ładuje się w 2-3 godziny, choć oczywiście i od tej reguły są odstępstwa.

Bardzo żałuję, że Linx Gaia nie został wyposażony w system wymiennych baterii – to rozwiązanie jest zawsze pożądane, ponieważ pozwala przedłużyć ogólną żywotność urządzenia.

Na osłodę faktu niewymienności baterii muszę powiedzieć, że choć moja jednostka Linx Gaia ma już ponad 2 lata i była przez ten czas w dość regularnym użytku, to nie obserwuję w jej przypadku istotnego pogorszenia czasu pracy na jednym ładowaniu – nadal jest to około godziny.

Linx Gaia ofeuje za to możliwość użytkowania urządzenia w czasie ładowania, co jest cennym rozwiązaniem, szczególnie gdy urządzenie okaże się rozładowane w momencie gdy chcemy z niego skorzystać – w takich sytuacjach w pewnym stopniu rekompensuje to możliwość samodzielnej wymiany baterii.

Za baterię oceniam Linx Gaia na 90 punktów na 100 – jest wytrzymała i nie ulega szybkiemu zużyciu, szkoda natomiast, że nie jest wymienna.

Czyszczenie

Z racji na konstrukcję LinX Gaia, czyszczenia wymaga tylko komora grzewcza oraz ustnik, co czyni sprawę bardzo prostą.

Komorę wygodnie wyczyścimy patyczkiem kosmetycznym – warto wówczas trzymać waporyzator do góry nogami, aby ewentualny nadmiar alkoholu wypłynął na zewnątrz, zamiast przeciekać do wnętrza urządzenia.

Jeśli chodzi o ustnik, to należy go rozebrać na części pierwsze i odmoczyć w alkoholu izopropylowym (ISO). Nie ma tu żadnej większej filozofii, choć stalowe filtry w ustniku potrafią się ze sobą posklejać jeśli mamy do czynienia z większymi ilościami skondensowanej pary. Wówczas należy je po chwili odmacza rozdzielić, tak aby wszystkie zabrudzenia miały okazję się odmoczyć.

Następnie, wszystkie elementy odmaczane w alkoholu płuczemy we wrzątku, pozostawiamy do całkowitego wyschnięcia i składamy w całość. Przed pierwszym użyciem po czyszczeniu waporyzator należy „przepalić” na sucho, co pozwoli odparować ostatnie resztki alkoholu.

Choć czyszczenie jest bardzo mało skomplikowane, nie należy go zaniedbywać – jeśli doprowadzimy do przytkania filtrów w ustniku, wówczas będziemy mieli do czynienia z przegrzewaniem się tego elementu. Warto więc po każdej inhalacji przeczyścić te filtry przy pomocy wyciora, póki wszystko jest jeszcze ciepłe.

Czyszczenie Linx Gaia jest proste, szybkie i bezproblemowe, nie należy go jednak zaniedbywać.

Za czyszczenie Linx Gaia oceniam na 95 punktów na 100 możliwych.

Gwarancja

Producent Linx Gaia, firma Linx Vapor, oferuje roczną gwarancję na swoje waporyzatory. W mojej ocenie roczna gwarancja to mało, szczególnie gdy mamy do czynienia z waporyzatorem aspirującym do segmentu premium.

Linx Gaia prezentuje się naprawdę elegancko.
Linx Gaia prezentuje się naprawdę elegancko.

Oczywiście, kupując waporyzator mamy prawo go reklamować przez okres 2 lat od daty zakupu, na podstawie przepisów o rękojmi. Realizacja takiej reklamacji spoczywa na sklepie, przez okres 2 lat możemy więc być spokojni.

Linx Gaia sprawia wrażenie niezwykle solidnego urządzenia i w mojej ocenie, jeśli będziemy go traktować odpowiednio ostrożnie, to śmiało może posłużyć znacznie dużej. Jakość wykonania Linx Gaia robi naprawdę doskonałe wrażenie, metalowa obudowa również jest solidna i zabezpiecza urządzenie przed uszkodzeniami mechanicznymi.

Za gwarancję oceniam Linx Gaia na 80 punktów na 100 możliwych. Choć roczna gwarancja producenta jest moim zdaniem zbyt krótka, jesteśmy zabezpieczeni 2-letnią gwarancją w sklepie, zaś jakość wykonania Linx Gaia podpowiada, że urządzenie będzie nam wiernie służyć znacznie dłużej.

Ostateczny werdykt

Linx Gaia to mała i elegancja sesyjna hybryda, czyli typ waporyzatora, który cieszy się ostatnio coraz większą popularnością. Z całą pewnością jest to jeden z ciekawszych waporyzatorów w tym segmencie cenowym – Linx Gaia możemy obecnie kupić za 599 zł.

Do zalet Linx Gaia z pewnością możemy zaliczyć najwyższą dostępną jakość wykonania, świetną jakość vaporu i doskonałą wydajność inhalacji. Na plus należy zapisać też pełną regulację temperatury w szerokim zakresie, bardzo szybkie nagrzewanie oraz prostotę i wygodę obsługi, z którą poradzą sobie nawet całkiem początkujący użytkownicy.

Bateria jest wydajna i z niej również jestem zadowolony, podobnie jak z dyskrecji, która umożliwia korzystanie z Linx Gaia praktycznie wszędzie. Nieco brakuje też jakiegoś rozwiązania umożliwiającego waporyzację koncentratów.

Jeśli chodzi o wady Linx Gaia, to wadą najbardziej irytującą w trakcie codziennej eksploatacji jest brak powiadomień wibracyjnych. Szkoda także, że Gaia nie jest zasilana wymienną baterią – gdyby tak było, moja ocena tego waporyzatora byłaby jeszcze wyższa.

Podsumujmy więc Linx Gaia Waporyzator:

Ostateczny werdykt to 93 punkty na 100 możliwych.

Linx Gaia to mały, dyskretny i bardzo udany waporyzator hybrydowy z przewagą konwekcji.

Oferuje on świetnej jakości parę i doskonałą wydajność, jest też bardzo prosty w obsłudze, co czyni z niego świetny wybór zarówno na pierwszy, jak i na kolejny waporyzator.

Z Linx Gaia korzysta się po prostu bardzo wygodnie, a w praktyce jest to jeden z najważniejszych aspektów użytkowania tego typu urządzeń.

Jednocześnie Gaia jest wolna od istotniejszych wad, tak naprawdę denerwuje jedynie brak powiadomień wibracyjnych.

 

 

Uff, dotarłeś do końca? Jeśli recenzja była dla Ciebie wartościowa, a sprzęt okazał się idealny, będę wdzięczny za dokonanie zakupu Linx Gaia Waporyzator w sklepie VapeFully. Dzięki współpracy z tą firmą mogę realizować swoją pasję i specjalnie dla Ciebie recenzować waporyzatory z całego świata!



Autor:

vapo3

VapoManiak, wielki fan waporyzacji, kolekcjoner i  niezależny recenzent waporyzatorów. Masz pytanie? Napisz do mnie lub zostaw komentarz – odezwę się! Zapraszam też na grupę na Facebooku: Waporyzacja Ziół Leczniczych, gdzie otwarcie dzielę się swoją wiedzą i odpowiadam na bieżące pytania. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Wejdź na wyższy poziom waporyzacji

 

Podobają Ci się moje recenzje i opinie na temat testowanych waporyzatorów? Chcesz dowiedzieć się więcej i być na bieżąco? Zapisując się do newslettera:

 
    •  - otrzymasz najświeższe informacje ze świata waporyzacji

    •  - jako pierwszy dowiesz się o najlepszych promocjach i konkursach!

              • Tylko i wyłącznie wartościowe treści :)

* pola wymagane

Klikając "Zapisz się!" wyrażasz zgodę na wysyłkę wiadomości na podany adres oraz przetwarzanie swoich danych osobowych w celach marketingowych przez High Experts sp. z o.o.. Wiem, że zgodę w każdej chwili mogę wycofać. Administrator gwarantuje że moje dane są bezpieczne i nigdzie nie udostępniane."