FURY EDGE Waporyzator to gorąca nowość prosto z USA! To bardzo mały, hybrydowy waporyzator przenośny, który na pierwszy rzut oka bardzo przypomina FURY 2 i Fenix’a Mini, jednak to zdecydowanie bardziej zaawansowane urządzenie. Czym dokładnie się różni od wspomnianych modeli i dlaczego warto w niego zainwestować? Wszystkiego dowiecie się z mojej recenzji!
UPDATE: Obecnie dostępna jest wersja SE w której wprowadzono poniższe poprawki:
- zakres temperatury został poszerzony do 138-220°C;
- możliwość regulacji czasu trwania sesji w zakresie od 3 do 7 minut;
- możliwość podglądu stanu naładowania baterii bez włączania waporyzatora;
- w 100% stalowa konstrukcja komory, co gwarantuje lepszą jakość pary;
- nowy „wsuwany” ustnik, który wyróżnia też dłuższa żywotność i większa wytrzymałość.
Sporej części spośród Was FURY EDGE wizualnie może kojarzyć się Fenix Mini Waporyzator. Nic dziwnego – oba urządzenia mają wspólny rodowód. Jak to jest waporyzatorami firmy Healthy Rips (m.in. FURY 2 oraz FURY EDGE) i Fenix’em Mini? Już tłumaczę.
Jako pierwszy pojawił się Healthy Rips FURY, który dostępny był jedynie w USA. Równolegle został on skopiowany w Chinach i w nieco uboższej wersji (głównie jeśli chodzi o materiały) trafił na inne rynki jako Fenix Mini. Wkrótce pojawiła się masa kolejnych rebrandów FURY – Grindhouse Shift, Sutra Mini i wiele innych. Wszystkie one różniły się jednak jakością wykonania od amerykańskiego oryginału.
Wkrótce potem, w 2018 roku na rynek amerykański trafił FURY 2 – znacznie udoskonalona wersja wyposażona w m.in. w stalową komorę grzewczą (Fenix Mini posiada komorę aluminiową) i całkowicie nowy firmware, zapewniający sprawniejszą pracę urządzenia, nieco mniejsze zużycie energii i aktywację urządzenia 3-ma kliknięciami zamiast 5-cioma (to wbrew pozorom znacznie zwiększa wygodę codziennego użytkowania).
Z kolei pod koniec 2019 roku na rynek trafiła nowość – FURY EDGE Waporyzator. Jest to całkowicie nowa konstrukcja, nieco większa (o ok. 1 cm) i wyposażona w szereg innowacji. Oto niektóre z nich:
- nowa, bardziej pojemna bateria o pojemności 2300 mAh i 40% lepszej wydajności;
- w 100% stalowa ścieżka powietrza (trasa, którą powietrze trafia do komory), w tym grzałka;
- powiadomienia wibracyjne;
- możliwość obrócenia ekranu;
- automatyczne wyłączenie po 5 minutach;
- moduł na akcesoria szklane – w zestawie szklany ustnik, który można wymienić na jedno z wielu akcesoriów.
FURY EDGE wprowadza więc sporo innowacji względem FURY 2 i w konsekwencji korzysta się z niego znacznie wygodniej. Jeśli chodzi o Fenix’a Mini to porównanie z nim znajdziecie w mojej Video-Recenzji, mogę natomiast powiedzieć, że pomimo podobnego wyglądu te 2 urządzenia dzielą lata świetlne jeśli chodzi o jakość pary i wygodę użytkowania. Na korzyść FURY EDGE, rzecz jasna 😉 Przejdźmy więc dalej i przyjrzyjmy się bliżej poszczególnym aspektom korzystania z FURY EDGE.
Zdecydowany na zakup? Przejdź do sklepu, w którym możesz nabyć FURY EDGE Waporyzator. Dzięki zakupom w VapeFully wspierasz funkcjonowanie mojego bloga, za co serdecznie dziękuję!
FURY EDGE Waporyzator – recenzja pogłębiona
Pierwsze wrażenia
FURY EDGE otrzymujemy w ładnym i solidnym kartonowym opakowaniu, które przypadło mi do gustu. Wewnątrz znalazłem FURY EDGE z zamontowaną silikonową nakładką przeciwzapachową oraz wszystkie inne akcesoria – moduł na akcesoria szklane wraz ze szklanym ustnikiem, kabel USB-C do ładowania, ładowarkę ścienną (obecnie sprzedawane zestawy już jej nie zawierają), podkładkę pod koncentraty, zapasową silikonową uszczelkę wraz z osadzonym w niej stalowym sitkiem (nowego typu) oraz standardowy zestaw: wycior, pęsetę i dabber (narzędzie do koncentratów). Wszystkie akcesoria sprawiają solidne wrażenie i nie ma się do czego przyczepić jeśli o nie chodzi.
Jeśli zaś chodzi o sam waporyzator, to od razu po wzięciu go do ręki czuć, że jakość materiałów użytych do produkcji jest znacznie lepsza niż w przypadku Fenix’a Mini, szczególnie jeśli chodzi o ustnik. Tworzywo użyte w FURY EDGE przywodzi na myśl to z Mighty Waporyzator, w porównaniu z nim ustnik Fenix’a Mini kojarzy się bardziej z tanimi chińskimi zabawkami. Dla jasności – ustnik Fenix’a Mini jest dobrej jakości i podtrzymuję wszystko, co pisałem w jego recenzji. Po prostu w porównaniu z nim tworzywo zastosowane w FURY EDGE wypada znacznie lepiej.
To samo tyczy się wnętrza urządzenia – FURY EDGE ma komorę ze stali nierdzewnej, ze stali jest też cała ścieżka powietrza, w tym konwekcyjna grzałka. W istotny sposób przekłada się to jakość i smak pary, do czego wrócimy jeszcze w dalszej części recenzji. Ogólna jakość wykonania robi bardzo (bardzo!) dobre wrażenie. Fury EDGE, pomimo tego, że jest większy od FURY 2 i Fenix’a Mini o ok. 1 cm, nadal jest bardzo mały i bez problemu da się go schować w nawet niezbyt dużej dłoni.
Przed pierwszym użyciem przetarłem komorę i całą ścieżkę pary wacikiem nasączonym w ISO, wykonałem też kilka burn-off’ów. Już 2 cyklach fabryczny zapaszek zniknął niemal całkowicie, dla pewności wykonałem jeszcze 2 „przepalenia” i rozpocząłem normalne użytkowanie. W smaku nie byłem w stanie wyczuć żadnych przykrych aromatów związanych z nowością urządzenia, za co duży plus.
Nie będę się rozwodził nad wszystkimi akcesoriami, natomiast warto wspomnieć o module na akcesoria szklane. Montujemy go zamiast ustnika i możemy w nim zamontować jedno z wielu akcesoriów – bądź tych zaprojektowanych przez Healthy Rips (producenta FURY EDGE) bądź tych, które po prostu pasują, takich jak ustnik 3D do DynaVap czy ustniki i bubblery od ArGo Waporyzator. Moduł na akcesoria szklane to prawdziwy game changer – otwiera nam drogę to bardzo, bardzo wielu możliwości rozbudowy naszego FURY EDGE. Do akcesorium tego wrócimy jeszcze w dalszej części recenzji.
Za pierwsze wrażenie oceniam FURY EDGE na 95 punktów na 100 możliwych. Sprzęt jest ładny, zgrabny, starannie wykonany i nie wymaga wielu „przepaleń” aby pozbyć się fabrycznego posmaczku.
Łatwość użytkowania
FURY EDGE jest niezwykle przyjazny użytkownikowi – dziecinnie prosta jest zarówno obsługa samego urządzenia, jak i technika inhalacji przy jego pomocy. Z tego względu jest to w mojej ocenie idealny wybór dla początkujących użytkowników, z kolei jakość produkowanej pary i wydajność zadowolą nawet starych wyjadaczy. Jednym słowem, jest to sprzęt zarówno dla początkujących, jak i dla zaawansowanych fanów waporyzacji. Przyjrzyjmy się jednak szczegółom dotyczącym użytkowania tego modelu.
Przed rozpoczęciem inhalacji, po naładowaniu baterii i pierwszej dezynfekcji sprzętu (burn-off + czyszczenie ISO) możemy przystąpić do inhalacji. W tym celu wystarczy napełnić komorę suszem (komora nie musi być wypełniona w całości – to wielka zaleta!), włączyć urządzenie 3 kliknięciami, ustawić interesującą nas temperaturę z zakresu 138-221 stopni Celsjusza (upgrade w wersji V2). Wówczas automatycznie rozpoczyna się nagrzewanie i my musimy poczekać około 25 sekund na osiągnięcie temperatury, co jest sygnalizowane wibracją. Dodanie powiadomień wibracyjnych to wielka zaleta – we wcześniejszych modelach można było przegapić osiągnięcie temperatury lub zakończenie sesji i automatyczne wyłączenie urządzenia.
Do sukcesu wystarczą długie, równomierne wdechy, które nie muszą być wolne – grzałka FURY EDGE nadąża z utrzymaniem temperatury w zasadzie niezależnie od siły i tempa wdechu użytkownika, co jest ogromną zaletą, szczególnie w przypadku użytkowników początkujących lub gdy chcemy pokazać nasz waporyzator naszym znajomym, którzy nigdy z tego typu urządzenia nie korzystali.
Do ogromnej wygody korzystania FURY EDGE przyczynia się też fakt, że choć susz jest ogrzewany metodą hybrydową, to bez większych problemów możemy przerwać inhalację i dokończyć ją później – z moich obserwacji wynika, że nie wiąże się to z istotnymi spadkami wydajności, co jest zapewne zasługą w przeważającej mierze konwekcyjnego ogrzewania suszu.
Nowością jest też możliwość odwrócenia wyświetlacza, co oznacza możliwość dostosowania urządzenia do tego, którą stroną przykładamy ustnik do warg. Z pewnością doceni to część użytkowników preferująca możliwość zerkania na wyświetlacz w trakcie inhalacji.
Pełna regulacja temperatury z dokładnością do 1 stopnia to również duża zaleta, choć chętnie zobaczył bym w FURY EDGE temperatury wyższe niż 221°C do użytku z koncentratami. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
UPDATE: W wersji Fury Edge V2 zakres temperatury został poszerzony do 138-220°C.
Niezwykle wygodnie korzysta się też z modułu na akcesoria szklane – pozwala on na szybkie i wygodne podłączenie akcesoriów, nawet w środku inhalacji. Akcesoria szklane nie są już montowane bezpośrednio w komorze (tak jest w FURY 2 i Fenix’ie Mini), dzięki czemu nie jest zmniejszony jej rozmiar. Możemy więc rozpocząć inhalację ze zwykłym ustnikiem i po zwiększeniu temperatury zmienić go na moduł z podłączonym bubblerem. Bardzo to wygodne.
Podsumowując, FURY EDGE to jeden z najłatwiejszych w obsłudze i najbardziej przyjaznych waporyzatorów na rynku. Nie ma tu żadnej wyższej matematyki, dostajemy po prostu sprawnie działający waporyzator, z którego korzystanie jest przyjemnością i nie wiąże się z ciągłym irytowaniem się.
Za wygodę użytkowania oceniam FURY EDGE na 95 punktów na 100 możliwych.
Vapor
FURY EDGE produkuje bardzo dużo pary o świetnej jakości. Co ważne, produkcja pary jest obfita nawet przy użyciu względnie niskich temperatur, rzędu 180 stopni Celsjusza. Dla mnie osobiście to wielka zaleta, ponieważ preferuję waporyzację w niskich temperaturach i cieszenie się niesamowitym smakiem ziół.
Z kolei przy użyciu nieco wyższych temperatur FURY EDGE poradzi sobie z napełnieniem gęstą parą nawet największego bonga. Produkcja pary jest więc na medal, szczególnie biorąc pod uwagę niewielkie ilości suszu, jakie zużywamy do inhalacji przy pomocy tego waporyzatora – stalowa komora mieści maksymalnie 0,15 g, więcej może oznaczać konieczność ubicia suszu zbyt mocno, co z kolei utrudnia przepływ powietrza.
Smak pary jest bardzo czysty, szczególnie jak na urządzenie ze stalową komorą grzewczą. Stalowa jest również grzałka, co oznacza w 100% stalową ścieżkę powietrza (czyli trasę, jaką pokonuje ono zanim trafi do komory z suszem). Warto dodać, że nawet podstawowy ustnik z tworzywa wewnątrz posiada szklaną ścieżkę pary. Smak jest więc bardzo czysty, o niebo lepszy niż w Fenix Mini Waporyzator na pozór mającym podobną konstrukcję, ale wykonanym ze znacznie bardziej budżetowych materiałów i wyposażonym z inną grzałkę.
Z racji na w przeważającej mierze konwekcyjne ogrzewanie suszu, smak pary jest też znacznie lepszy niż w PAX 3 Waporyzator, a więc waporyzatorze również ze stalowym systemem grzewczym, tyle że w 100% kondukcyjnym. Podsumowując, smak pary jest czysty i ogólnie bardzo dobry, ale nie fenomenalny, jak w Ghost MV1 Waporyzator czy Firefly 2 Waporyzator.
Para jest gładka i „nie drapie po gardle”. Vapor jest dobrze schłodzony przy użyciu standardowego ustnika, pod warunkiem, że nie przesadzamy z temperaturą. Przy użyciu prostego, szklanego ustnika (osadzonego w module na akcesoria szklane) para była dla mnie trochę zbyt ciepła – gorące powietrze pokonuje wówczas prostą i dość krótką trasę z komory do naszych ust, przez co inhalacja nie jest komfortowa. Z tego względu nie darzę tego ustnika sympatią i użyłem go tylko dwukrotnie.
Zupełnie inaczej sprawa się ma, gdy zamiast niego w module na akcesoria zamontujemy tzw. ustnik 3D, wyposażony w specjalne wypustki. W takim ustniku para pokonuje krętą trasę, wytracając po drodze swoją temperaturę. Korzystanie z takiego ustnika to mój ulubiony sposób używania FURY EDGE. Jak wygląda to w praktyce, możecie zobaczyć w mojej Video-Recenzji.
Para z FURY EDGE zdecydowanie jest efektywna. Waporyzator ten cechuje się stosunkowo szybką ekstrakcją – praktycznie zawsze moje sesje mieszczą się w 8 minutach. W przypadku Arizer Solo 2 Waporyzator inhalacja taką samą ilością suszu mogłaby trwać nawet 2 razy dłużej! W przypadku FURY EDGE para jest więc nasycona substancjami aktywnymi i na tym polu absolutnie nie ma na co narzekać. Ten waporyzator jakością i efektywnością pary zadowoli nawet doświadczonych fanów waporyzacji.
Podsumowując, FURY EDGE Waporyzator produkuje duże ilości świetnej pary. Jest smaczna, gładka, odpowiednio schłodzona i efektywna. Za vapor Waporyzatora FURY EDGE oceniam na 92 punkty na 100 możliwych.
Wydajność
Tak jak wspominałem, komora jest niewielka – aby urządzenie działało optymalnie, nie ma sensu ładować do niej więcej niż 0,15 g. Taka ilość ziół pozwala na w pełni satysfakcjonującą inhalację, trwającą zazwyczaj do 8 minut. Z powodzeniem możemy jednak załadować ilość mniejszą – wystarczy jeśli komora będzie w połowie wypełniona luźno wsypanym suszem. Inhalacja będzie wówczas oczywiście krótsza i pary będzie nieco mniej, jednak będzie przy tym w pełni skuteczna. FURY EDGE doskonale więc nadaje się również do mikrodozowania. Tak czy tak, niezależnie jak wypełnimy komorę, zużywać będziemy bardzo niewielkie ilości suszu.
Do mojej wysokiej oceny wydajności tego urządzenia przyczynia się też możliwość przerwania inhalacji i wznowienia jej w dowolnym momencie. Susz jest ogrzewany w przeważającej mierze konwekcyjnie, takie rozwiązanie nie jest więc związane z jakimikolwiek większymi stratami substancji aktywnych. Przerywanie i wznawianie sesji nie tylko jest wygodne, ale pozwala dopasować inhalację do potrzeb użytkownika, nie ma miejsca kończenie inhalacji „na siłę”, żeby susz się nie zmarnował. To również przyczynia się do wydajności.
Oprócz niewielkiej ilości suszu zużywanego podczas jednej inhalacji, o wydajności FURY EDGE decyduje także skuteczność ekstrakcji substancji aktywnych. Jest ona naprawdę wysoka i pozwala wycisnąć z suszu wszystko, co tylko da się wycisnąć. Fani wyższych temperatur będą w stanie doprowadzić do tzw. pełnej ekstrakcji, czyli inhalacji po której susz jest mocno ciemnobrązowego koloru, zmienia swój zapach i jest w pełni wykorzystany. Ja osobiście jestem fanem temperatur trochę niższych, wiem jednak, że wielu z moich czytelników preferuje temperatury wysokie i maksymalne wykorzystanie ziół. FURY EDGE bardzo skutecznie wydobywa substancje aktywne z ziół i na tym polu jestem z niego bardzo zadowolony.
Nie ma konieczności mieszania suszu w komorze w trakcie inhalacji, FURY EDGE doskonale radzi sobie z odparowaniem wszystkich substancji. Duży plus również za to.
Podsumowując, za wydajność oceniam FURY EDGE na 95 punktów na 100 możliwych. To bardzo wysoki wynik jak na waporyzator elektroniczny, szczególnie z tego przedziału cenowego.
Dyskrecja
Choć FURY EDGE jest nieznacznie (o 1 cm) większy od FURY 2 oraz Fenix Mini to nadal bez najmniejszego problemu damy radę schować go w dłoni. W mojej ocenie najbardziej dyskretny jest ze standardowym ustnikiem z tworzywa. Sprzęt jest naprawdę bardzo mały, a dzięki matowej, czarnej obudowie nie rzuca się w oczy. Korzystanie z FURY EDGE absolutnie nie będzie więc powodem do zaciekawionych spojrzeń osób postronnych. Znane z FURY 2 kolorowe diody (czerwona i zielona) informujące o nagrzewaniu/osiągnięciu temperatury nie są już obecne w FURY EDGE, zastąpiła je o wiele bardziej dyskretna wibracja.
Fanom dyskrecji i korzystania z waporyzatorów poza domem na pewno spodoba się też możliwość dokupienia kapsułek dozujących do FURY EDGE, pozwalających na szybkie i wygodne napełnienie/opróżnienie komory.
FURY EDGE, pomimo produkcji dużych ilości pary, nie produkuje dużo zapachu, co jest w zasadzie idealnym połączeniem. Oczywiście, w małym zamkniętym pomieszczeniu zapach może być przez jakiś czas wyczuwalny. jednak będzie on bez porównania mniej intensywny niż zapach dymu i mniej intensywny od zapachu vaporu produkowanego przez niektóre inne waporyzatory, jak np. PAX 3 Waporyzator. Na świeżym powietrzu w ogóle nie musimy martwić się zapachem, znika on praktycznie od razu i jest wyczuwalny w bardzo niewielkim promieniu.
Jeśli chodzi o emisję zapachu przez samo urządzenie, to dużo tu zależy od stanu czystości wapka. Jeśli nasz FURY EDGE wymaga już czyszczenia to kondensat zebrany w ustniku może emitować pewną ilość zapachu. Na szczęście w zestawie znajduje się silikonowa nakładka hamująca zapach, co jest świetnym rozwiązaniem i znacznie sprzyja utrzymaniu dyskrecji.
Podsumowując, FURY EDGE nie emituje dużo zapachu, jego wygląd również jest bardzo dyskretny. Za dyskrecję oceniam FURY EDGE na 95 punktów na 100 możliwych. Czyli jest świetnie!
Bateria
Jedną z najważniejszych innowacji w FURY EDGE jest całkiem nowa bateria. Jest to bateria litowo-polimerowa (LiPo). Tego typu baterie uchodzą za znacznie bezpieczniejsze od baterii litowo-jonowych, którym zdarzają się problemy, czasami kończące się nawet wybuchem lub pożarem. Poprzednie generacje waporyzatorów Healthy Rips również używały baterii LiPo, jednak w FURY EDGE zastosowano całkiem nowe ogniwo, o pojemności aż 2300 mAh – to istotny wzrost względem pojemności baterii FURY 2, wynoszącej 1600 mAh. Kolejną istotną innowacją jest ładowanie waporyzatora przez port USB-C, następcę portu micro-USB.
W moich testach bateria FURY EDGE pozwalała na nieco ponad godzinę ciągłej pracy, choć oczywiście wynik ten może być inny w przypadku innego stylu użytkowania, np. waporyzacji wyłącznie przy użyciu wysokich temperatur. Uśredniając można przyjąć, że bateria pozwala na 60-70 minut ciągłej pracy na jednym ładowaniu – to świetny wynik jak na urządzenie w przeważającej mierze konwekcyjne, w dodatku tak małe! Jest to też znaczny skok względem FURY 2, w którym bateria pozwala na 35-40 minut ciągłej pracy na jednym ładowaniu. Przez ostatnich kilka tygodni, gdy intensywnie testowałem FURY EDGE, nigdy nie miałem wrażenia, że bateria jest dla mnie niewystarczająca, nawet w przypadku wielu inhalacji jednego dnia.
Oczywiście, szkoda, że bateria nie jest wymienna. Że jest to możliwe w tego typu konstrukcji udowodnił FIERCE, inny waporyzator marki Healthy Rips. W każdym razie, w FURY EDGE bateria jest wbudowana, nie da się jej też używać w trakcie ładowania.
Do ładowania urządzenia służy wspomniany wcześniej kabel USB-C, c znacznie skraca czas ładowania. Nie mierzyłem tego czasu zegarkiem w ręku, natomiast ładowanie baterii do pełna nigdy nie trwało dłużej niż 1,5 godziny. Przy złączu micro-USB czas ten byłby zapewne znacznie dłuższy.
Podsumowując – szkoda, że bateria FURY EDGE nie jest wymienna, natomiast jest ona bardzo wydajna i zapewnia długą pracę urządzenia na jednym ładowaniu.
Za baterię oceniam FURY EDGE na 90 punktów na 100 możliwych.
Czyszczenie
FURY EDGE jest waporyzatorem, który nie wymaga od użytkownika dużo uwagi jeśli chodzi o czyszczenie. Tzw. głębokie czyszczenie nie będzie konieczne często jeśli po każdej inhalacji będziemy czyścić sitko nad ustnikiem dołączonym do zestawu wyciorem, póki sitko jest jeszcze ciepłe. Zapobiegnie to zbieraniu się na nim żywicznych zabrudzeń i przyklejonych do nich ziół. Z kolei komorę należy czyścić wyciorem dopiero po jej całkowitym ostygnięciu.
Z moich obserwacji wynika, że najszybciej czyszczenia wymagać będzie niebieski silikon, w którym osadzone jest sitko nad ustnikiem. Z czasem zakleja się on żywicą i przy demontażu ustnika pozostaje przyklejony do jednostki, zamiast pozostać w ustniku. Czyszczenie tego elementu zajmuje jednak parę sekund – wystarczy przetrzeć go wacikiem nasączonym ISO.
Raz na jakiś czas przyda się tzw. głębokie czyszczenie – wyczyszczenie komory patyczkiem nasączonym w ISO, rozebranie ustnika na części i odmoczenie w alkoholu elementu szklanego (ścieżka pary). Element z tworzywa można wyczyścić wewnątrz patyczkami nasączonymi w ISO, nie należy jednak go odmaczać w alkoholu.
Czyszczenie FURY EDGE – to pełne, „głębokie” – jest więc szybkie i bezproblemowe. Podobnie jak codzienna konserwacja (wspomniana powyżej), która zmniejsza częstotliwość takiego czyszczenia.
Podsumowując, za czyszczenie FURY EDGE oceniam na 95 punktów na 100 możliwych. Czyszczenie jest bardzo mało uciążliwe.
Gwarancja
Każdy waporyzator z mocy prawa jest objęty 2-letnią gwarancją na podstawie przepisów o rękojmi. Obowiązek realizacji takiej gwarancji spoczywa w tym wypadku na sklepie.
Równolegle do tego funkcjonuje gwarancja producenta, która w przypadku wszystkich urządzeń Healthy Rips wynosi 1 rok. Moim zdaniem rok to zdecydowanie za mało, szczególnie biorąc pod uwagę wysoką jakość wykonania FURY EDGE. Z europejskiego punktu widzenia taka roczna gwarancja producenta jest o tyle nieistotna, że wszelkie reklamacje i tak obsługiwane są przez 2 lata i na podstawie przepisów o rękojmi. Jednak uważam, że producenci powinni brać większą odpowiedzialność za swoje produkty i udzielać na nie dłuższej gwarancji, np. 3-letniej. Taka jednak jest polityka firmy Healthy Rips, i większości producentów waporyzatorów zresztą.
W mojej ocenie FURY EDGE posłuży zdecydowanie dłużej niż 2 lata. Sprzęt jest naprawdę solidnie wykonany i nie wróżę mu dużej awaryjności. Najsłabszym punktem będzie zawsze bateria, która po kilku latach w końcu się zużyje.
Za gwarancję oceniam FURY EDGE na 75 punktów na 100. Sprzęt jest objęty 2-letnią gwarancją ustawową, szkoda jednak, że producent nie udziela na niego rozszerzonej gwarancji.
Ostateczny werdykt
FURY EDGE to moim zdaniem jeden z najlepszych waporyzatorów przenośnych na rynku, szczególnie biorąc pod uwagę jego stosunek jakości do ceny. FURY EDGE dostarcza świetnej pary, jest bardzo wydajny i wykonany bardzo starannie, przy użyciu wysokiej jakości materiałów. Oferuje szereg ciekawych nowości względem swojego poprzednika (FURY 2), takich jak nowa, znacznie mocniejsza bateria, powiadomienia wibracyjne, ładowanie przez USB-C, nowa grzałka czy moduł na akcesoria szklane.
No właśnie – dzięki modułowi na akcesoria uzyskujemy dostęp do ogromnej liczby możliwości modyfikacji naszego FURY EDGE – od możliwości skorzystania z wielu akcesoriów od Healthy Rips, przez kompatybilne z EDGE akcesoria do ArGo (ustniki, bubblery itd) na ustnikach 3D od VapCap’a skończywszy. A gdyby tego wszystkiego było mało FURY EDGE to jeden z najłatwiejszych i najwygodniejszych w użyciu waporyzatorów. A to wszystko w bardzo małej i dyskretnej formie.
Kilka drobnych wad (brak wymiennej baterii, łatwo rysujący się wyświetlacz, kiepsko sprawdzający się krótki szklany ustnik) nie zmieniają mojej świetnej opinii na temat FURY EDGE. W mojej ocenie to jeden z najlepszych waporyzatorów, jakie możecie obecnie kupić.
Podsumujmy więc FURY EDGE Waporyzator:
Ostateczny werdykt to 95 punktów na 100 możliwych. FURY EDGE to mały, dyskretny i świetnie działający waporyzator.
Mimo wizualnego podobieństwa do Fenixa Mini, FURY EDGE to sprzęt o kilka klas lepszy i w 100% wart swojej ceny.
Świetna para, świetna wydajność, w przeważającej mierze konwekcyjne ogrzewanie, mocna i wydajna bateria – długo można by wyliczać zalety FURY EDGE.
Wobec braku poważniejszych wad i bardzo łatwej obsługi, jest to zdecydowanie jeden z najciekawszych modeli waporyzatorów, jakie możecie obecnie kupić. Zdecydowanie polecam!
https://vapefully.com/pl/produkt/healthy-rips-fury-edge-vaporizer/
Uff, dotarłeś do końca? Jeśli recenzja była dla Ciebie wartościowa, a sprzęt okazał się idealny, będę wdzięczny za dokonanie zakupu FURY EDGE Waporyzator w sklepie VapeFully. Dzięki współpracy z tą firmą mogę realizować swoją pasję i specjalnie dla Ciebie recenzować waporyzatory z całego świata!
To jest bliźniaczy model Fenixa pro?
Hej,
nie, to zupełnie inne konstrukcje. Fury Edge wykonany jest z lepszych materiałów. Sam projekt urządzenia też jest inny więc to zupełnie inne choć podobne modele.
Pozdrawiam
VapoManiak
Jak się przełącza jednostki Fahrenheity na Celsjusza?
Hej, włącz i przytrzymaj na raz przycisk włączający i przycisk minus przez 2 sekundy 🙂
Pozdrawiam
VM
Hej,
Czy ten waporyzator ma obecnie jakąś konkuręcję?
Obecnie kosztuje 639zł i czy warto jest do czegoś innego dopłacić?
Dodatkowo jak ma się on do PAXa 3?
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Hej,
konkurencją byłby np. Arizer Solo 2, który teraz też jest w podobnej cenie. PAX 3 to trochę inna bajka. Ma swoje plusy i minusy. Jeśli chodzi o same grzałki i jakość produkowanej pary to stawiałbym jednak na Solo 2 albo Fury Edge.
Pytanie, jako iz jestem zielony w swiecie wapowania, wypadek zmusil mnue do zazywania specyfikow poprawiajacych jakosc snu. Jestem juz zdecydowany na fury edge, mam jednak pytanie czy jest sens dolozyc i kupic mighty? Fury jest mniejszy i przedewszystkim tańszy co ma dla mnie ogromne znaczenie. Czy para w mighty jest aż tak o tyle lepsza, ze warto dołożyć prawie drugie tyle? A może crafty?
Hej,
Jak się ma ten waporyzator do Flowermate Swift Pro ?? jest porównywalny, gorszy czy lepszy.
Hej,
dzięki za wiadomość. Myślę, że na ten moment Fury Edge to lepszy wybór.
Witaj,
Czy lepszym wyborem będzie Fury Egde czy może Flowermate Swift Pro?
Hej,
dzięki za komentarz. Moim zdaniem zdecydowanie Fury Edge.
Pozdrawiam
VM
Dzięki za odpowiedź 🙂 A jeśli wziąć pod uwagę cenę? Bo mam możliwość zakupu flowermate za ok 400 zł, co wtedy?
Nie czekają kupiłem jednak fury edge, oczywiście poprzez link z Twojej strony. Pozdrawiam
Witam pisałem z pół godziny temu w sprawie waporyzatora FURY EDGE V2 Vaporizer a może lepszym rozwiązaniem byłby ghost mv1 jest teraz w sensownej cenie pewnie dlatego że zaprzestano jego produkcji i nie ma już gwarancji ale para jest z niego wyższej jakości lub starszy produkt ale też wydajny jak arizer solo 2 i jak ma się w nim para względem FURY EDGE V2 Vaporizer. Pozdrawiam.
Hej,
sprawa pewnie już klepnięta, ale ja bym się już nie pakował w Ghost MV1. Cena taka bo i sprzęt awaryjna a nie za bardzo jest na jaki wymienić 😉
Pozdrawiam
VapoManiak
Po pół roku używania Fenixa Mini kupiłem Fury Edge z obawą że będzie przepłacony. Jednak na szczęście nie. Bije Fenixa pod kątem pary, akumulatora. Abv jest ciemniejsze oraz wyeliminowano problem z Fenixa z samowyłączaniem się – tutaj można przedłużyc sesje w ustawieniach oraz wprowadzono powiadomienia wibracyjne. Nie spodziewałem się że dodatkowy szklany ustnik to taki atut – korzystam głównie z niego. Mam jedyny dylemat taki że w zestawie dano jedynie kabel do ładowania usb bez ładowarki. W instrukcji jest żeby ładować ładowarką 5v 1,5A a w domu najbardziej podobne ładowarki jakie mam to 5v 1A oraz 5v 2A. Na razie ładuję Fury Edge przez usb komputera. Tak samo robiłem z Fenixem. Możecie coś poradzić w kwestii ładowania?
Śmiało można ładować sprzętem 2A a nawet więcej. Urządzenie które się ładuje pobierze tyle prądu ile trzeba więc zapas mocy nie zaszkodzi.
Tak, Edge ma zabezpieczenia na baterii. Osobiście jestem zwolennikiem używania dopasowanych ładowarek. Podpinanie zbyt mocnych nic nie daje bo i tak nie będzie szybszego ładowania.
Pozdrawiam
VM
Dziękuję w takim razie zacznę ładować ładowarką 2A ponieważ tak jak pisałem do ładowania wykorzystuję port usb komputera i podejrzewam że nie wykorzystuje to pełnej mocy akumulatora.
Jak byś ocenił ten sprzęt w stosunku do ArGo?
Oba są bardzo spoko 🙂 W ArGo plusem jest wymienna bateria. W Fury Edge – jest prostszy do ogarnięcia 🙂
Pozdrawiam
VM
Czołem, dzięki Twojej recenzji sprzęcik wylądował już u mnie 🙂 Pytanko mam, czy i w jaki sposób można w nim waporyzować kief CBD? Czy użyć podkładki pod koncentraty, a jeżeli tak to czy wysypać po prostu luźno na podkładkę, czy tez może położyć sprasowany?
Hej, możesz sprasować kief CBD praską, ale nie musisz. Sprasowany trzeba będzie rozdrobić. W obu przypadkach wsadzasz do małej kuleczki z oczyszczonego włókna konopnego i do komory. Szkoda podkładki, która przyda się do w pełni roztapianych koncentratów.
Pozdrawiam
VapoManiak
Cześć, Mam już ten sprzęcik i zastanawiam się nad modyfikacją. Czy da się zastosować jakiś szklany ustnik lub bubbler, który poprawi chłodzenie pary ale jednocześnie wyeliminuje niebieskie sitko?
Pozdrawiam
Hej,
dzięki za wiadomość. Po co eliminować sitko? 🙂 Lepiej może tego nie robić? Chodzi Ci pewnie o taki adapter albo bubbler nasadzany bezpośrednio na komorę. W Fury Edge jednak używa się tego adaptera i to do niego pasują np. elementy szklane z Arizer GO (ArGo) – znajdziesz na VapeFully. Poza tym ten standardowy plastikowy ustnik chłodzi trochę lepiej niż szklany czarny ustnik, który teraz dodają do zestawów. Poza tym do adaptera na akcesoria szklane w Fury Edge pasują też ustniki szklane 3D do DynaVap w kolorze fioletowym i przeźoczystym.
Pozdrawiam
VapoManiak
Miałem ten sam problem. Ogólnie czytając fora, HR odpowiadało że ta niebieska uszczelka z sitkiem jest zrobiona z silikonu dopuszczonego do kontaktu z żywnością, a w takich sylikonach np. piecze się ciasta w piekarniku itd. Ja jednak nie używam nawet łopatek z tworzyw sztucznych przy smażeniu, a już o pieczeniu w sylikonowych foremkach nie ma mowy. Dodatkowo dla mnie trochę chory pomysł żeby vapować sylikon. Poza tym mam wrażenie że on trochę śmierdzi. Miałem właśnie z tego powodu sprzedać waporyzator, ale znalazłem dobre rozwiązanie. Po prostu kupiłem chłodzący szklany ustnik 3D do fenixa, który tutaj też pasuje, nabijasz susz do ustnika i wkładasz go bezpośrednio do komory grzewczej. Para jest schłodzona i bez posmaku grzanego sylikonu.
Dzięki za komentarz. U mnie nie było problemu z zapachem tego tworzywa. Możliwe że zniknął przy burn-off.
Pozdrawiam
VapoManiak
Witam. Kupiłem waporyzator FURY EDGE. Zrobiłem wszystko według instrukcji. Przyznaję, to mój pierwszy sprzęt. Niestety…Wziąłem pierwszego bucha i był całkiem niezły. Drugiego już nie było i następnych też nie. Co się mogło stać. Proszę o pomoc.
Napisz do mnie na [email protected], postaram się pomóc.
Czy może ktoś podpowiedzieć ,jak w tym Vaporyzatorze ustawić długość sesji.
Hej, włącz Fury Edge i przytrzymaj przycisk włączający na raz z przyciskiem w górę, żeby przejść do ustawień długości sesji.
Hey, jak obrócić ekran we Fury Edge?
Aby obrócić ekran w Fury Edge, należy przytrzymać przez 3 sekundy przycisk zasilania, kiedy urządzenie jest włączone. 🙂
Pozdrawiam
VapoManiak
Siems VapoManiaku!
Szukąc dodatkowych informacji n.t. Fury Edge natknąłem się na wersję SE, która rzekomo jest jeszcze nowszą generacją w stosunku do V2. Czy możesz przybliżyć różnice pomiędzy tymi dwoma modelami?
Z góry dzięki i pozdrawiam, robisz dobrą robotę, 5!
Cześć Pelson!
Wersja SE różni się tylko i wyłącznie sposobem montażu ustnika. W wersji V2 ustnik był montowany na zatrzask, który u niektórych użytkowników wyrabiał się i przestawał spełniać swoją funkcję. Wersja SE wprowadziła montaż ustnika na szynie oraz z użyciem magnesu, co ma być rozwiązaniem trwalszym. Wiąże się to z koniecznością użycia innych uszczelek z sitkiem, ale reszta kwestii technicznych pozostaje niezmienna.
Pozdrawiam, VapoManiak.